poniedziałek, 1 września 2014

Rozdział 20: Chcę po prostu o nim zapomnieć.

WAŻNE!
Od teraz nie ma żadnego Brandona! Jest tylko Ashton, który jest kiedyś wspomnianym Brandonem! (to taka podmiana jak z Lukiem) Błędów w poprzednich rozdziałach nie będę poprawiać, ponieważ widzicie co się na bloggerze dzieje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


-Dziękuję - szepnęłam uśmiechając się przez łzy -Ale nie ma powodu.
-Więc dlaczego ty też płaczesz?- zapytała pociągając nosem.
Właśnie, dlaczego? A dlatego, że pierwszy raz w życiu wyznałam komuś tak dużo prawdy, tak dużo... mnie. I pierwszy raz ktoś się tym przejął. Byłam po prostu wzruszona i szczęśliwa. Tak, to zdecydowanie były łzy szczęścia. Może i Luke miał mnie gdzieś, ale nie zdążyłam narobić sobie aż tak dużej nadziei, żeby nie moc sobie z tym poradzić. Miałam za to Mel - poniekąd Emmę, ale głównie Mel - najwspanialszą osobę pod słońcem.
 -Po prostu się wzruszyłam - ponownie posłałam dziewczynie uśmiech -A teraz może zmienimy temat na coś weselszego, co?
Czerwonowłosa także się rozpromieniła i otarła łzy moczące jej twarz.
-Noo nie wiem, czy to, o czym też chciałam z tobą porozmawiać, będzie czymś weselszym...- stuliła się, jakbym za chwilę miała ją uderzyć.
-Hmm... mamy czas - przeciągnęłam się ospale, jak zwykle niewyspana.
-Więc... chciałam wiedzieć, o co chodzi z Lukiem? Czy może coś wiesz, no bo w końcu z nim mieszkałaś i w ogóle...
-Nie - delikatnie jej przerwałam -Nic nie wiem. Nie odzywa się do mnie od kiedy tylko się wprowadziłam, ciągle ma jakieś... humory, późno wraca. Między innymi to dlatego się wyprowadziłam... Mam go już dość - splotłam dłonie razem i wykrzywiłam twarz w grymasie.
-Kurcze... przyjaźnimy się od tylu lat, często widywałam go w podobnych stanach, ale nigdy tak długo. Martwię się... Mnie też ignoruje, nie odbiera telefonów. Nic - spuściła głowę i zaczęła bawić się rąbkiem mojego koca.
-Oj słonko - tym razem ja przytuliłam ją -Będzie dobrze, zobaczysz. Pewnie ma jakiś trudny okres w życiu, czy coś...- szepnęłam niepewnie.
-Sama nie wierzysz w to, co mówisz - wychlipiała.
Westchnęłam.
-Tak. Bo ja też się o niego martwię... ale chcę po prostu o nim zapomnieć.

*
-O! Zapomniałabym! Chciałam ci o czymś powiedzieć. No więc... - przeciągała.
-Więc...?- zapytałam kręcąc głową coraz bliżej dziewczyny i otwierając szeroko oczy.
-Poznałam kogoś!- pisnęła podekscytowana.
W mojej głowie pojawiło się tylko cichutkie „Ooo...”. Uśmiechnęłam się szczerze i wróciłam do poprzedniej pozycji.
-Opowiadaj!- zachęciłam ją.
Wiedziałam, że jak za chwilę z siebie tego nie wydusi to wybuchnie. Była takim typem osoby, która ciągle coś mówiła i kiedy wydarzyło się coś, czym ktoś byłby zainteresowany, to musiała komuś o tym powiedzieć. Taka już była.
-Więc...  ma na imię Ashton, ma blond włosy i piękne, bursztynowe oczy. Jest wysoki i dobrze zbudowany. Ma wspaniałe poczucie humoru....- dziewczyna nadal kontynuowała opowieść o swoim „wybranku”, ale ja w sumie już jej nie słuchałam. Zatrzymałam się na imieniu Ashton. Już je gdzieś słyszałam i nie wróżyło nic dobrego.
Niestety Melanie wręcz promieniała mówiąc o nim. Oczy jej się błyszczały, a uśmiech nie schodził z ust.
-Jest idealny!- zapiszczała podekscytowana.
Posłałam jej wymuszony uśmiech i odwróciłam wzrok.
-Cieszę się, że chociaż ty masz szczęście - przytuliłam ją i zaczęłam już normalnie patrzeć jej w oczy. Nie chciałam, żeby zaczęłam coś podejrzewać. Mogłaby stracić dobry humor i w ogóle mogłoby dojść do tego, że bym jej powiedziała kim on naprawdę jest, a wtedy byłaby mocno rozczarowana i do tego smutna i by mnie...
A może ona wie?
Przeszło mi przez myśl.
Odrzuciłam od siebie szybko takie podejrzenia i posłałam Melanie, kolejny wymuszony uśmiech, mający ją zapewnić o tym, że cieszę się, jej szczęściem.
Niepotrzebnie się wysiliłam.
-Coś się stało?- zapytała marszcząc czoło.
-Nie, nie. Po prostu zmieńmy w końcu temat na jakiś... normalniejszy - powiedziałam i dopiero po sekundzie dotarło do mnie, że dziewczyna mogła poczuć się urażona -Nie żeby ten nie był, no ale sama wiesz... - dodałam pospiesznie.
-Oczywiście - uśmiechnęła się pokrzepiająco -O! A co ze szkołą?- zgromiłam ją wzrokiem.
-Mel!
-Wiem, wiem. No ale ciekawość mnie zżera!- tłumaczyła się.
-Ugh... Nie wiem. Jutro idę po moje wszystkie rzeczy... jakieś świstki i całą resztę... I pewnie... nie wiem - przetarłam twarz dłońmi -Naprawdę nie wiem. Nie dostanę się do szkoły z takimi gównami w aktach, a jestem już pełnoletnia, więc prawdopodobne, że nie muszę się już uczyć, bo sama decyduję o sobie i w ogóle - westchnęłam i sięgnęłam po kubełek lodów stojący obok mnie.
-Możliwe... w sumie sama nie wiem. Żebyś nie miała później żadnych problemów - skrzywiła się.
-Szczerze? Nie obchodzi mnie to - powiedziałam przesłodzonym głosem -Już i tak, sama wiesz, że nic bardziej mnie nie dobije... Jakoś ta sprawa ze szkołą mi zwisa, ale równocześnie mam ochotę wydrapać oczy Naomi za to, w jakim świetle mnie ZNOWU przed wszystkimi stawia - wywróciłam oczami i wepchnęłam sobie do buzi wielki kawałek lodów waniliowo-czekoladowych.
-Też bym była zła. W pewnym sensie zniszczyła ci przyszłość... choć pracę w kawiarence masz zapewnioną, a źle nam wcale nie płacą, więc pracę masz już wykluczoną. Jedynie co, to opinia publiczna...
-Ona już od dawna była, że tak ładnie powiem: gówniana - przełknęłam resztkę rozpuszczonego przysmaku i zaśmiałam się delikatnie, a Mel mi zawtórowała -Tak właściwie to skąd wiesz, że to wszystko to nieprawda?- zapytałam przyglądając się dziewczynie z uwagą i machając przed sobą łyżką.
-Przez cały czas , kiedy nie było cię w szkole, to widziałyśmy się u mnie, czy u Em. Zauważyłybyśmy coś. Może i byłaś dość... niewyraźna, ale to na pewno nie były oznaki ćpania. A wcześniej? Powiedziałaś, że byłaś w szpitalu. Po prostu ci wierzę - wzruszyła ramionami i pokiwała głową.
-Dziękuję - uśmiechnęłam się błogo.
-Więc, nadszedł ten czas, kiedy wreszcie zmienimy temat!- powiedziała nagle wyniośle i zaśmiała się.
-Ciągle go zmieniamy, tylko nie tak jak trzeba, moja droga - spojrzałam na nią wymownie.
-Oj już csii - walnęła mnie delikatnie w ramię -No więc tak. Zbliża się Halloween, a właściwie to to już za dwa dni i Ashton zaprosił nas na imprezę!- zaklaskała w dłonie podekscytowana.
Znowu on...
-Ashton powiadasz... - powiedziałam sama do siebie -Znasz go na tyle, żeby móc mu zaufać?
Nie uśmiechało mi się wyjście na imprezę do jakiegoś niebezpiecznego typa, zapewne otaczającego się podobnymi ludźmi. Choć przeszedł mnie dreszczyk emocji, na sam dźwięk słowa „impreza”. Dawno się nie bawiłam. Chociaż nie wiem, czy ja w ogóle kiedykolwiek się bawiłam.
-Jasne, że tak!- obruszyła się -Idziemy, moja droga. Czy tego chcesz, czy nie - naśladowała mnie i rzuciła mi wymowne spojrzenie -Musisz się zabawić i wrócić na Ziemię. Na tą chwilę latasz gdzieś między chmurami - zachichotała, a ja razem z nią.
-Dobrze, dobrze. Ja nic nie mówiłam. Tylko nie chcę się bawić wśród jakichś nawalonych, obcych, przystawiających się do każdej laski typów – skrzywiłam się na samo wyobrażenie sobie podobnej sytuacji.
-Ja też...- mina Melanie wyrażała coś podobnego, co moja -Ale i tak pójdziemy. Upijemy się i będziemy szaleć do rana!- zapiszczała.
-Pewnie...- odpowiedziałam bez przekonania -Znasz adres?
-Ty tak serio?- spojrzała na mnie spod byka. Przytaknęłam -No jasne, że znam!- wywróciła oczami.
-Dobra... chyba musimy kupić mi jakiś kostium -westchnęłam i spojrzałam na zegarek, który właśnie wybił północ.


~W tym samym czasie...
*oczami Luke'a*

Powoli szedłem ciemnymi, opustoszałymi ulicami Londynu rozglądając się na boki. Owiał mnie chłodny, jesienny wiatr. Naciągnąłem kaptur na głowę i przyspieszyłem. Znowu wracałem do domu po północy. Już od kiedy tylko wprowadziła się do mnie Emily. Za wszelką cenę jej unikałem. Dlaczego? Bo pozwoliłem sobie na chwilę słabości i ona się do tego przyczyniła. Nienawidziłem ją za to, ale także nie mógłbym żyć z poczuciem winy, że znowu ją porwali i być może zabili, więc pozwoliłem jej zostać.
Zazwyczaj dziewczyny z którymi się spotykałem były... łatwe. W każdym możliwym tego słowa znaczeniu. Łatwe do poderwania, łatwe do zaciągnięcia do łóżka, łatwe do zaliczenia, łatwe do porzucenia. Jednak kiedy zacząłem czuć coś innego do jakieś dziewczyny, ona mnie odrzuciła. Nie mogłem sobie pozwolić na powtórkę takiej sytuacji.
Wróciłem do gangu. Wytłumaczyłem Samowi, że kiedy uciekła, to mogła nas wydać i że pobiegłem za nią i poświęciłem się, żeby jej pilnować, a później korzystając z dobrej okazji zabić. Oczywiście głupek uwierzył. Miałem nadzieję, że dzięki temu nie będzie jej szukał i będzie miała święty spokój. A ja wraz z nią.
Ta dziewczyna wyzwalała we mnie uczucia, o których istnieniu nie miałem nawet pojęcia. A to nie był dobry znak. Nie mogłem jej na takie coś pozwalać.
Wszedłem po schodach do domu omijając co dwa stopnie i odkluczyłem drzwi. W środku panowała idealna cisza. Pomyślałem, że wreszcie Emily dała sobie spokój z czekaniem na mnie do tak późnych godzin i poszła spać.
Zdjąłem kurtkę i rzuciłem ją na oparcie kanapy w salonie. Poszedłem do kuchni i nalałem sobie soku do szklanki, po czym opróżniłem naczynie do końca.
Westchnąłem głęboko stwierdzając, że jestem zmęczony. Powędrowałem na piętro i tam także zastałem ciszę. Postanowiłem zajrzeć do dziewczyny. Wydawało mi się, że tamtego dnia wypadała jej kolej spania w moim pokoju. Poszedłem tam, ale łóżko było puste. Powędrowałem więc do pokoju gościnnego. Ale tam też jej nie było. Nawet nie było jej rzeczy. Na komodzie jak zwykle nie leżała ładowarka do telefonu, a w łazience nie było jej kosmetyków. Sprawdziłem szafki, w których nie było jej ubrań. Nie było jej. Po prostu zniknęła.
Złapałem się za głowę.
-Emily!- krzyknąłem. Odpowiedziała mi cisza -Emily!!!
Pokiwałem przecząco głową. Przeszukałem cały dom, ale nie znalazłem choć namiastki jej obecności. Jakby nigdy jej tam nie było.
Pozwoliłem jej odejść. To moja i tylko i wyłącznie moja wina. Skrzywdziłem ją. Zachowałem się jak największy palant. Tego właśnie chciałem? Żeby odeszła?
Chciałem do niej zadzwonić, ale nie miałem jej numeru. Chciałem za nią pobiec, ale nie wiedziałem dokąd. Chciałem ją przeprosić, ale nie wiedziałem jak. Chciałem ją z powrotem, ale wiedziałem, że już nie wróci.
Ashton nie odezwał się do mnie, ani razu. Jakby kompletnie o mnie zapomniał. Nawet nie dał mi znaku życia od momentu, kiedy rozstaliśmy się na polu, dziesiątki, a może setki kilometrów od Londynu. Dzwoniłem do niego kilka razy, ale nie odebrał. Na więcej głuchych połączeń, nie miałem ochoty, po prostu dlatego, że byłem na niego wściekły i po dłuższym czasie stwierdziłem, że nie mam pojęcia co powiem mu, kiedy odbierze.
Wszyscy mnie zostawili. Wielki Luke Williams, król imprez, największy podrywacz i jeden z najbardziej niebezpiecznych gangsterów w Londynie, został sam.
I jeszcze pozwoliłem Jej odejść...
Co ja do chuja narobiłem?


~***~
Obudziłam się koło piątej nad ranem. Przewróciłam się na drugi bok próbując dalej spać, ale nadal było mi niewygodnie. Wróciłam do poprzedniej pozycji. Nadal źle. Westchnęłam poirytowana. Położyłam się na wznak i rozwaliłam po całym łóżku. Wreszcie w swoim łóżku. Nie powiem, to Luke'a było wygodniejsze. I pachniało... nim. W moim łóżku pościel pachniała zwykłym proszkiem. Brakowało mi jego zapachu. Niechętnie wstałam chcąc pójść po jakieś proszki na sen. Powędrowałam do kuchni i nalałam sobie szklankę wody. Wypiłam ją duszkiem i ponownie zalałam. Wspięłam się na palce i sięgnęłam do szafki w poszukiwaniu „usypiacza”, ale nic podobnego nie znalazłam. Opadłam z powrotem na całe stopy. Podparłam się pod boki nie wiedząc co dalej. Stukałam paznokciami o blat kuchenny, wybijając jakiś bliżej mi nieznany rytm. Wróciłam do łóżka zatapiając się w cieplutkiej pościeli. Nie mogłam spać, ale przynajmniej było mi wygodniej niż w kuchni stąpając bosymi stopami, po lodowatej posadzce. Zatopiłam się w rozmyślaniach i nim się obejrzałam zadzwonił budzik oznajmiając mi, że czas wstawać.
Za oknem panowała dość przytłaczająca pogoda, przez co zamiast spódniczki, którą planowałam założyć, musiałam narzucić na siebie sweter i rurki. Mozolnie zrobiłam sobie jakieś kanapki i herbatę na śniadanie. Po zjedzeniu, poszłam się pomalować, co było wbrew mojemu codziennemu harmonogramowi, ponieważ zwykle najpierw się malowałam, a później jadłam, ale wtedy nie dbałam już o to, co i jak robię.
Melanie nie chciała u mnie zostać pomimo późnej godziny i uparła się, że pojedzie do domu, zapewniając mnie, że nie jest ani śpiąca, ani zmęczona. Dziękowałam Bogu, że przyjechała samochodem. Nie byłam pewna czy zdołałabym ją zatrzymać w domu, kiedy nie chciałaby zostać, będąc bez żadnego pojazdu.
Martwił mnie fakt, że poznała kogoś, kto był taki jak Luke. Tylko nie mogłam się uwolnić od myśli, że ona znała prawdę i o Luke'u i o Ashtonie... Równocześnie nie było w tym nic złego. To znaczy było, ale w inny sposób. Ja jakoś byłam w stanie poczuć coś do takiego 'niegrzecznego chłopca', choć zazwyczaj byłam tą 'dobrą' i 'niewinną'. Dużo dziewczyn się z takimi zadaje, a nawet są w związkach i inni nie widzą w tym nic złego, a ponad to - one są szczęśliwe. A w końcu o to w związkach chodzi. Skomplikowana sytuacja...
Po dosłownie kilkunastu minutach zadzwonił dzwonek, oznaczający przybycie czerwonowłosej.
-Cześć, Mel - przytuliłam dziewczynę na powitanie.
-O... Już nie śpisz? Sądziłam, że będę musiała cię poganiać - odwzajemniła gest i uśmiechnęła się.
-Też miło mi cię widzieć - zaśmiałam się.
-Tak, tak. To też - machnęła ręką i weszła do środka.
-Wchodzisz, czy od razu jedziemy? Mamy jeszcze pół godziny, a samochodem to tylko chwilka - wzruszyłam ramionami zamykając drzwi.
-Nie. Pojedziemy wcześniej. Pomogę ci uporać się z tymi wszystkimi gratami, które trzymasz w szkolnej szafce - zaśmiała się i wystawiła mi język.
-Ej! W mojej szafce jest porządek!


*
-Miśka, nie denerwuj się tak - skarciła mnie Mel, kiedy już dojechałyśmy pod budynek szkoły, a ja jak zwykle kiedy się denerwowałam bawiłam się palcami. Tylko to wcale nie z nerwów. Po prostu nie miałam czym zając rąk.
-Wcale się nie denerwuję - uśmiechnęłam się.
-Właśnie widzę - rzuciła wzrokiem na moje dłonie, które od razu spokojnie spoczęły na kolanach.
-To nie dlatego, że się denerwuję. Nie obchodzi mnie już co sobie o mnie myślą. Ci, na których opinii mi zależy, wiedzą jaka jest prawda. Reszta mnie nie obchodzi - wzruszyłam niedbale ramionami, patrząc jak Melanie manewruje pośród samochodów przeróżnych marek i kolorów.
Kiedy wreszcie zaparkowała mogłam dostrzec na jej twarzy ogromne zdziwienie. Dlatego nie wysiadłam z pojazdu, tylko gapiłam się na nią, czekając na słowo wyjaśnienia. Byłam nadzwyczaj spokojna.
-Wow!- odezwała się nagle -Jestem pod wrażeniem. Ja bym pewnie nie chciała w ogóle wyjść z domu, jakby się nade mną tak znęcali – spojrzała na mnie z politowaniem.
-No widzisz? Właśnie IDĘ - wysiadłam -I się NIE DENERWUJE - sięgnęłam po torebkę i zatrzasnęłam drzwi.
-Jesteś niesamowita - Melanie opuściła auto tuż za mną i nacisnęła odpowiedni przycisk na trzymanych w dłoni kluczach i samochód się zamknął.
-Tak, tak. Gadaj zdrów - wywróciłam oczami i ruszyłam ku wejściu do szkoły słysząc za plecami śmiech Melanie.
Cieszyłam się, że mam ją przy sobie. Wreszcie miałam wsparcie. Wreszcie miałam... kogoś.
____________________________________________________________________________
Witam w roku szkolnym. Nie cieszy mnie on najbardziej z jednego powodu - za cholerę nie będę miała czasu dla was pisać. Do tego moją głowę będzie zaprzątała nauka i wiedza i nie będę miała weny... boję się, że będę musiała zawiesić bloga, bo będę was zaniedbywać, a nie chcę żadnej z tych rzeczy.
No cóż, pozostaje mi (nam) tylko mieć nadzieję, że dam radę i przetrwamy to :)
Czeka nas ciężki rok, ale RAZEM :*
Nawet nie wiecie jak bardzo was kocham, miśki :** *.*
Nie wiem czy rozdział jest dla was satysfakcjonujący w jakikolwiek sposób, ale niestety główną bohaterkę wykreowałam na biedną, zagubioną i zranioną dziewczynę, więc nie mogę nagle tak szybko dowalić jakiegoś związku :) Jednak zmieniam też jej charakter na bardziej wyluzowany, więc myślę, że niedługo będzie więcej Emily + Luke moments hihi *.*
Dziękuję za miłe słowa i komentarze :*
Komentujcie i niech moc, na ten nowy rok szkolny będzie z wami :*
Jakieś sugestie co może być dalej? ^^
+ naprawiłam bloga! Taki ze mnie szaleniec ^^ Tak mnie to denerwowało, że w końcu coś zdziałałam i blog wreszcie wygląda estetycznie

2 komentarze:

  1. Mam nadzieje, że jakoś dasz radę pisać :(
    Czekam z niecierpilowością :* i na wiecej scen z Emili i Luke'm :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Więcej Emily i Luke'a!
    Podoba mi się ta nowa em.
    Czekam do następnego...

    OdpowiedzUsuń