poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 12: If you gave me a chance I would take it...

-Jak to możliwe, że nadal masz w kieszeni klucze od domu?- zapytałam zdziwiona, kiedy stanęliśmy na ganku, a Luke sięgnął do kieszeni.
-Słyszałaś taki żart, że w kieszeni chłopaka się pół świata zmieści, a w kieszeni dziewczyny tylko telefon?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-Słyszałam... I ej! Wcale nie!- uderzyłam go delikatnie w ramię, a ten tylko zaśmiał się rozbawiony.
Zasyczałam kiedy zabolał mnie obojczyk pod wpływem ruchu. Naprawdę potrzebowałam lekarza...
Spojrzałam w niebo. Rozchmurzyło się i przestało padać, ale w końcu panowała noc, więc było dość przytłaczająco. Potarłam zmarznięte ręce i z niecierpliwością czekałam, aż wreszcie drzwi się otworzą.
-Proszę...- Luke odsunął się z przejścia wpuszczając mnie do środka, zapraszającym gestem.
-Dzięki - postarałam wysilić się na najszczerszy uśmiech, na jaki było mnie w tamtej chwili stać.
Weszłam do domu, a nagle całe moje ciało ogarnęła fala ciepła i przyjemny dreszcz podniecenia. Mieszkanie chłopaka było tak przytulne, że w jednej chwili zapragnęłam nigdy z niego nie wychodzić. Spodziewałam się raczej dość... Właśnie, czego ja się spodziewałam? Pewnie jakichś starych ubrać porozrzucanych po podłodze, kawałka spleśniałej pizzy pod kanapą, góry naczyń w zlewie i konsoli z plazmą w roli głównej. Jednak to co zobaczyłam, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Ściany salonu pokrywały ciepłe, przyjemne odcienie pomarańczowego, w kuchni meble błyszczały czerwienią i czernią, a jadalnia zachowana była w odcieniach kremowego, przełamanego z beżem. W ogóle nie przypominało to mieszkania chłopaka. Jakaś kobieta wręcz musiała maczać swoje palce w jego urządzaniu.
-Wow...- wyszeptałam.
-Co? Nie jest tak źle - zaśmiał się.
-Źle? Jest... WOW!- zawtórowałam mu.
Zaraz...
Czy ja się właśnie zaśmiałam?
-Pierwszy raz słyszałem twój śmiech. Uroczy - Luke przechylił delikatnie głowę lewo i spojrzał na mnie jak na słodkiego, małego bobaska.
Poczułam jak moje policzki oblewa rumieniec. Jeszcze nikt mi nigdy czegoś takiego nie powiedział. W ogóle nie byłam przyzwyczajona do jakichkolwiek pochlebstw.
-Um... Dziękuję - wydukałam.
-Chcesz jakieś dresy? Nie będziesz przecież spała w tych przemoczonych ciuchach.
W duchu odetchnęłam z ulgą, kiedy zmienił temat.
-Ja... nie chcę ci robić problemu...
-No przestań. Nie ma sprawy. Zaczekaj, zaraz coś ci przyniosę -przerwał mi i po chwili zniknął na schodach.
Ponownie rozejrzałam się na boki, dokładnie lustrując każde pomieszczenie.
Po wejściu, po lewej znajdowała się szafka z kurtkami i półeczka na buty na jej samym dole. Tuż za tym było wgłębienie w ścianie, kawałeczek wolnej przestrzeni i schody na piętro. Schody dlatego były dalej, gdyż po prawej stronie wgłębienia znajdowały się drzwi. Może do piwnicy, a może do garażu.
Dalej, troszkę oddalone od wejścia było kilka malutkich schodków, a więc telewizor, jak i kanapa znajdowały się w dołku. W rogu, za kanapą, już wyżej, stała narożna biblioteczka. Każda półka była starannie wypełniona książkami. Nie wiedziałam, że lubi czytać. W sumie nic o nim nie wiedziałam.
Kuchnia wyglądała jak każda kuchnia: lodówka, blat, kuchenka, mikrofala. Była zwyczajna, ale równocześnie oszałamiająca. Być może to zasługa kolorów.
-Proszę - chłopak przerwał moje myszkowanie, podając mi jakieś szare spodnie dresowe i czarną koszulkę.
Uśmiechnęłam się w podziękowaniu.
-Gdzie jest łazienka?- zapytałam po chwili niezręcznej ciszy. Nie chciałam żeby zabrzmiało to niegrzecznie, ale zapewne właśnie tak zabrzmiało.
-A, tak! U góry, po schodach i na lewo. Na pewno trafisz.
Przytaknęłam tylko głową i ruszyłam na poszukiwanie pomieszczenia. Tak jak powiedział Luke: bez problemu je znalazłam.
Weszłam do środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to spory prysznic. Przekręciłam zamek w drzwiach i bez wahania zrzuciłam z siebie wszystkie ubrania, które bądź co bądź nadawały się już na śmieci. Pierwszy raz od dłuższego czasu widziałam swoje ciało nago. Czułam się... jak nie ja. Jakbym była całkiem inną osobą. Tylko rana na lewym nadgarstku przypominała mi, że to na pewno moje ciało...
Westchnęłam i nie chcąc dłużej myśleć o moim koszmarnym położeniu, weszłam po prysznic i już po chwili mogłam poczuć jak moją skórę zalewa fala cieplej wody. Miałam nadzieję, że zmyje ona mój wstręt do siebie, ale nic podobnego się nie stało. Przymknęłam oczy i starałam się oczyściłam umysł z wszelkich dobijających mnie myśli. Bezskutecznie.
W moich oczach nagromadziły się łzy. Sama nie wiedziałam dlaczego. Może dlatego, że nie potrafiłam zrozumieć, jakim cudem przytrafiło się to mnie. Nie dość, że nigdy nie miałam szczęścia i nigdy życie mnie nie traktowało choćby jak zwykłego człowieka z uczuciami, to jeszcze wszystko chciało mnie za wszelką cenę dobić. Dawano mi znaki, że mój czas na tym świecie ewidentnie się skończył, ale jednak kiedy chciałam odebrać sobie życie, to mnie uratowali. To było dość niezrozumiałe.
Nałożyłam na całe ciało warstwę normalniejszego żelu po prysznic, ponieważ używanie tego męskiego raczej nie wyszło by na na dobre. Następnie użyłam miętowego szamponu i umyłam włosy, które miały bliżej niezidentyfikowany kolor. Niektórzy twierdzili, że jestem jasną brunetką, a inni, że ciemną blondynką. Chyba wolałam opcje jasnej brunetki.
Nie wiedziałam co zrobić z raną, jednak musiałam ją przemyć, żeby nie wdało się zakażenie. Postanowiłam zdjąć zawiązany kawałek koszuli i po prostu przemyć ją delikatnie wodą. Zasyczałam, kiedy zaczęła mnie piec. Musiałam udać się do szpitala, nie było  innej opcji.
Zakręciłam wodę, czując się nieswojo, kiedy traciłam ją w nadmiarze w czyimś domu. Wyszłam i nie wiedziałam co mam zrobić. Nie miałam ręcznika. Nie mogłam przecież użyć tego Luke'a
Stałam jak idiotka na środku łazienki i nie wiedziałam co ze sobą zrobić. 
-Luke!- krzyknęłam w końcu.
Usłyszałam kroki koło drzwi łazienki. 
-Coś się stało?- zapytał.
-Nie mam ręcznika - wyznałam.
Jak głupio było mi o czymś takim mówić. Jednak w końcu musiałam się czymś wytrzeć, prawda?
-No tak! Jest w szafce koło umywalki. Wybierz sobie jakiś - powiedział, a ja odetchnęłam mając świadomość, że nie muszę otwierać drzwi, żeby mógł mi go podać. Pokazać mu się nago, czy pół nago? Nie ma opcji.
-Dzięki, nie chciałam grzebać ci po szafkach.
-Nie ma sprawy - powiedział i odszedł.
Wybrałam najbardziej puszysty ręczniczek i po chwili już byłam sucha. Przetarłam delikatnie włosy, aby nie kapała z nich woda. Na koniec ubrałam się w ubrania Luke'a. W sumie wystarczyłaby mi sama jego koszulka, ponieważ sięgała mi prawie do kolan, ale żeby czuć się pewnie, założyłam też spodnie o kilka rozmiarów za duże. Wyglądałam przy nim, niczym karzełek... Chociaż w sumie to dobrze, że był ode mnie wyższy. Lubiłam tę świadomość, że mogę się bez wahania przytulać do każdego chłopaka i wyglądać słodko (jak każdy twierdził), nie tak jak wyższe dziewczyny, które były tylko odrobinę niższe od niektórych chłopców. Tak wiem, to dość wredne i do tego narcystyczne. Ale to była chyba jedyna rzecz, która mi się mnie podobała, więc żaden ze mnie narcyz.
Spojrzałam w lustro. Wyglądałam jak dziesięć nieszczęść... Worki po oczami, wychudzone ciało, te wszystkie blizny i zadrapania... Jak Luke w ogóle mógł na mnie patrzeć? Świadomość, że widział mnie w takim stanie, jeszcze bardziej mnie dobijała. Tylko dlaczego mi na tym zależało? Czy ja naprawdę coś do niego czułam?
Wyszłam z łazienki karcąc się, że w ogóle mogłam coś takiego pomyśleć. 
-Wątpię, żebyś miała ochotę na kolejną porcję czegoś... suchego, a to jedyne co mi pozostało, więc chyba będę musiał jechać na zakupy - oświadczył z kuchni od razu, kiedy tylko pojawiłam się w salonie.
-Jasne - przytaknęłam.
Nawet tym razem nie zadziałała moja nieśmiałość... Byłam po prostu głodna, nie było czego ukrywać. Poszłam do pomieszczenia, gdzie był chłopak, a ten zamknął lodówkę i dopiero na mnie spojrzał. Zlustrował mnie od stóp do głów i przygryzł nieznacznie wargę, a wraz z nią kolczyk, który się w niej znajdował. Nie wiedziałam co zrobić, więc stałam po prostu czując jak mój oddech przyspiesza.
-Wrócę za jakieś 20/30 minut. Czuj się jak u siebie - puścił mi oczko i wyszedł zostawiając mnie osłupiałą.
Wysiliłam się na słaby uśmiech i powędrowałam na kanapę, kiedy tylko usłyszałam trzask drzwi.
-Boże jaki on seksowny...- wyszeptałam i zdałam sobie sprawę, że moje serce bije tak mocno, że było je słychać w opustoszałym domu.
Uspokoiłam trzęsące się ręce i wyruszyłam na poszukiwanie pilota od telewizora. Niestety nie znalazłam go, więc postanowiłam rozejrzeć się na piętrze. Nie chciałam być wścipska, ani grzebać w rzeczach chłopaka, ale w końcu miałam czuć się jak u siebie, więc chciałam się tylko porozglądać.
Weszłam leniwie po schodach i od razu ruszyłam do pokoju Luke'a. Powoli otworzyłam drzwi, jakby bojąc się, że zastanę kogoś w środku, co było dość idiotyczne.
Jego pokój był jak każdy inny. Po lewej od drzwi stało biurko, poprzedzone szafką z różnymi pierdołami. Następnie była ściana ze sporym oknem, a obok niego, w rogu stało łóżko, rozciągające się po całej ścianie na prawo. Pomieszczenie nie było duże, ale dobrze zagospodarowane. Niby nic specjalnego, ale jednak kiedy do niego weszłam ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa. Błogiego bezpieczeństwa i beztroski.
Na błękitnej ścianie wisiała masa zdjęć. Na każdym z nich był albo z Melanie, albo z Emmą, albo z tym całym Brandonem. Znalazłam też kilka z jakimiś starszymi ludźmi, zapewne jego rodzicami. Jakby jedna ściana była jego pamiętnikiem, jego historią. Tworzyło to niesamowity klimat. Podobnie, jak wcześniej u mnie... w tamtej chwili tablica korkowa była pusta. Nie było na niej nawet najmniejszej karteczki.
Westchnęłam i dostrzegłam koło łóżka coś, od czego nie mogłam oderwać wzroku. Stała tam gitara. A nawet dwie. Gitara klasyczna tuż koło szafeczki nocnej w specjalnym stojaku i czarno- biała, elektryczna oparta o łóżko, w jego zakończeniu. Nie mogłam się powstrzymać i wzięłam do ręki klasyczną.
Kolejna rzecz, której o nim nie wiedziałam...
W sumie miałam kolejne postanowienie: poznać chłopaka, który próbuje poznać mnie.
Zamknęłam oczy i od razu w mojej głowie przelatywały obrazy, niczym stary film, kiedy zasiadaliśmy z tatą przy biurku, jedząc pizzę i pisząc piosenki. Kartki zawsze były tłuste lub ubrudzone sosem. Byliśmy szczęśliwi. Ja byłam szczęśliwa... a później wszystko legło w gruzach.

We were a thousand miles from comfort
Zanuciłam i przebiegłam palcami po strunach. 
We have travelled land and sea
Słowa same wychodziły z moich ust, jakbym już kiedyś słyszała tą piosenkę...
Przerwałam na chwilę i ponownie zaczęłam grać.

We were a thousand miles from comfort
We have travelled land and sea
But as long as you are with me
There's no place I'd rather be
I would wait forever
Exalted in the scene
But as long as you are with me
My heart continues to beat

With every step we take
Kyoto to the bay
Strolling so casually
We're different and the same
Gave you another name 
Switch up the batteries

Zakończyłam i przestałam grać. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Przed oczami miałam te piękne, głębokie, błękitne tęczówki, blond włoski zawsze w nieładzie lub postawione do góry i to ciało... 

If you gave me a chance I would take it
 It's a shot in the dark, but I'll make it
Know with all of your heart, you can't shake me
When I'm with you, there's no place I'd rather be

Speszona podniosłam gwałtownie głowę znad gitary. W drzwiach, oparty o framugę drzwi stał Luke.
Bardziej od tego, że miał anielski głos, obchodziło mnie to, że mnie słyszał. Myślałam, że spalę się ze wstydu.
Przecież ta piosenka była o nim...



*Jeżeli ktoś chce mieć męski wokal. Ten kawałek zaczyna się w 1.14

1 komentarz:

  1. Luke to naprawdę super chłopak. Niestety nikt nie jest ideałem, a Luke należy do gangu. Taki już los..
    Mam tylko nadzieję, że Emily się na nim nie zawiedzie..
    Bo przecież ona go kocha, a wie kim jest.
    Postaraj się Luke..:*
    Pozdrowienia i weny xD

    OdpowiedzUsuń