piątek, 11 lipca 2014

Rozdział 13: Od tego nie da się uciec.

 Przeczytaj notkę pod rozdziałem! Ważne!
----------------------------------------------------------------------------------------------
Popatrzyłam się na chłopaka przerażonym wzrokiem i szybko odłożyłam gitarę.
-Przepraszam! Ja tylko się... ja chciałam...
-Nic się nie stało - zaśmiał się -Przecież tylko grałaś.
-Przepraszam - szepnęłam i udałam się w stronę drzwi ze spuszczoną głową.
-Ejejej! Naprawdę nic się nie stało. Nie wiedziałem, że aż tak do dobrze śpiewasz - pochwalił mnie i zatrzymał w przejściu.
-Dziękuję - zarumieniłam się.
-Nie wychodź. Będziesz spała tutaj, a ja na kanapie w salonie.
Widać było, że nie uśmiecha mu się noc spędzona na sofie, a ja nie miałam zamiaru go wykorzystywać. W końcu przygarnął mnie pod dach, zapewnił suche ubrania, jedzenie. Wszystko co potrzeba i za to miał spać w salonie? Nie mogłam na to pozwolić.
-Nie ma mowy. Śpisz tutaj, ja idę do salonu - oświadczyłam bez wahania i już zaczęłam odgarniać ręce chłopaka zasłaniające mi przejście.
-Co? Nigdy w życiu. Nie pozwolę mojemu gościowi, a tym bardziej dziewczynie, spać na zwykłej kanapie. Toż to zniewaga!- zaśmiał się.
Na mojej twarzy również mimowolnie pojawił się nikły uśmiech.
Zauważyłam, że kiedy tylko dotarliśmy do domu chłopaka, przestał on być tak śmiertelnie poważny i zaczął nawet odrobinę się wygłupiać. Jakby tutaj czuł się bardziej swobodnie, nie musiał się o nic martwić. I chyba nawet podzielałam jego uczucia.
-Proszę cię, nie chcę żebyś chodził później połamany od tej głupiej sofy, bo to tak jakbym wykorzystywała fakt, że jestem poszkodowana i należy mi się specjalne taktowanie. Nie chcę tego - stwierdziłam i popatrzyłam chłopakowi w oczy, które były niebezpiecznie blisko.
-Będziemy musieli pojechać do szpitala, ale to już jutro - lekko posmutniał.
Westchnęłam. Nie chciałam tego. Bo jak miałam wytłumaczyć powód powstania mojej rany? Spadłam z drzewa? Wpadłam na drut kolczasty? Żadna z tych rzeczy, nie zrobiłaby mi czegoś choć odrobinę podobnego, do tego co widniało na moim ramieniu. Obowiązkowe było przyznanie, że mnie postrzelono, co wiązało się również z wtopieniem Luke'a. A na to nie mogłam pozwolić. Do tego szpital kojarzył mi się z moim wcześniejszym w nim pobytem...
-Wiem... I śpię na dole!- wróciłam do tematu, nie chcąc mówić, o pobycie w szpitalu.
-Dobra, dobra. Posprzeczamy się później. Na razie jedzenie czeka. Chodź - wyciągnął do mnie ramię, a ja z uśmiechem wsadziłam swoją rękę w jego, tak że swobodnie opierała się na łokciu. Musieliśmy wyglądać naprawdę komicznie, zważając na to, że byłam od niego o kilkanaście centymetrów niższa.
W takiej o to pozie zeszliśmy po schodach zapominając o sytuacji, która wydarzyła się wcześniej. Na parterze w powietrzu unosił się już zapach pizzy. Moje kupki smakowe zaczęły wariować. Spodziewałam się jakichś produktów, z których musielibyśmy przygotować sobie jakieś jedzenie, co w sumie nie przeszkadzałoby mi, gdyby nie to, że byłam potwornie głodna.
Spojrzałam na Luke'a, a ten tylko wyszczerzył ząbki w szerokim uśmiechu, jakby właśnie dokonał jakiegoś wielkiego odkrycia, na skalę światową. Przewróciłam oczami zażenowana.
-Nie szczerz się tak, to tylko pizza.
-Nie masz ochoty? No dobrze. Chyba będę musiał zjeść ją sam...- udał zasmuconego i przybrał zmęczony wyraz twarzy, patrząc, gdzieś w przestrzeń na boku.
-Jasne, jasne. Tylko nie tym razem - pokazałam mu język i pobiegłam w stronę kuchni.
-Taki z ciebie cwaniak?- krzyknął za mną.
Odwróciłam się tylko na sekundę i nawet nie zdążyłam zarejestrować jak daleko ode mnie się znajduje, bo już tkwiłam w jego żelaznym uścisku.
-Eee? I co teraz?- zaśmiał się patrząc na mnie z góry. Dosłownie.
-Um....- lekko się zakłopotałam. Był zbyt blisko, żebym mogła racjonalnie myśleć.
-Dobra. Po prostu ją zjedzmy. Umieram – puścił mnie najwidoczniej zauważając moje zachowanie.
Posłusznie powędrowałam w stronę kuchni, tym razem normalnie. Kiedy tylko Luke podniósł do góry wieko pudełka, myślałam, że oszaleję. Nie jadłam nic smacznego od tak dawna. Najpierw szpital, później porwanie... Na dobrą sprawę, zapewne wyglądałam jak szkielet. Jednak nigdy nie przypominałam zapewne goryla, więc nie zrobiłam żadnej akcji, wręcz rzucając się na jedzenie, jak wygłodniały zwierzak, którym bądź co bądź w pewnym sensie byłam, ale bez przesady. Grzecznie zapytałam chłopaka o talerzyk i kiedy mi go podał, nałożyłam na niego nieduży kawałek pizzy.
W ciszy spożyliśmy posiłek, popijając ja Spritem, a Luke Coca-Colą.
-Masz ochotę na jakiś film? W sumie nie jestem śpiący – zaproponował wkładając talerze do zlewu i nalewając sobie kolejną porcję gazowanego napoju.
Spojrzałam na niego dość podejrzliwie. Cały wieczór, czy tam noc, chciał odwrócić moją uwagę od... wszystkiego. Jakby to, co nam się przydarzyło, było czymś normalnym, jakby kilka dni tułaczki po lesie i ostateczne postrzelenie mnie, było czymś na porządku dziennym. Nie mogłam tego tak po prostu puścić w niepamięć. To za bardzo uszczerbiło mnie psychicznie.
Jednakże wolałam to na razie przemilczeć. Nie chciałam niepotrzebnych sporów. I tak za dużo przeszliśmy.
-Jasne.
I takim o to sposobem, o godzinie (jak się później okazało) 2 w nocy oglądaliśmy jakiś denny film, bez jakiejkolwiek sensownej fabuły. Oczywiście tuż po tym, jak Luke zaliczył pobyt w łazience.
-Jak ona może nadal go chcieć? Przecież on ją zdradził – powiedziałam przejęta z pełną buzią popcornu, kiedy akcja zaczęła się rozkręcać.
-Ona też go zdradziła. I to więcej razy, niż on – odpowiedział mi Luke, broniąc jednego z głównych bohaterów, do którego od samego początku pałałam nienawiścią.
-No i co? Jak go nie kochała. A on ma do niej pretensje, o to, że jej uczucia wygasły - wyrzuciłam podniośle ręce w górę.
-On ją zdradził w ramach zemsty na niej, o to, że go wielokrotnie zdradzała, a ona mu robi dramat, że ją raz zdradził?- spojrzał na mnie z wyrzutem.
-Jak się nie kochają, to powinni od siebie odejść, a nie udawać, że są w związku, który tak naprawdę skończył się, kiedy ona pierwszy raz poszła do łóżka z innym.
-I weź tu zrozum kobietę...
Miałam mu odpowiedzieć jeszcze coś uszczypliwego, ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język. W sumie nie miałam ochoty na sprzeczki. Byłam obolała i zmęczona. Myślałam, że film będzie jakąś odskocznią od rzeczywistości, ale niestety moje myślenie znów nie wyszło mi na dobre. 
To by było na tyle, co do jakiejkolwiek rozmowy, która się między nami wywiązała. Moje zamyślenie wzięło górę i już po chwili siedziałam zapatrzona w telewizor, choć wcale nie skupiałam się na filmie.
Ciągle miałam w głowie scenę, kiedy Luke stał w drzwiach i śpiewał i jeszcze kilka innych rzeczy, ale ta jedna była stawiana najwyżej według hierarchii mojego mózgu. Może dlatego, że to była świeża sprawa. Czułam się niekomfortowo, kiedy tak siedział obok mnie. Starałam się jak najdalej od niego odsunąć, ale wszędzie było czuć jego zniewalający zapach, który raz po raz drażnił moje nozdrza. 
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że po kilku minutach mojego ewidentnego zamulenia łzy zaczęły gromadzić się w moim oczach. Dlaczego? To proste. Chciałam Luke'a. Chciałam mieć go dla siebie. Żebym mogła mu ufać, powiedzieć co mnie trapi, mogła wypłakać się w rękaw. Żeby po prostu przy mnie był, żebym nigdy więcej nie czuła tek cholernej samotności.
Ale wiedziałam, że nic takiego się nie wydarzy. Byłam zbyt rozbita, żeby móc zachowywać się na tyle normalnie, by ze mną wytrzymał. Do tego, to co robił, czym się zajmował... Nie umiałam się z tym pogodzić. Bo jak można wyglądać tak niewinnie, a być kimś takim? Bardzo dobrze się maskował... 
Nie potrafiłam pogodzić się z faktem, że przez moją pieprzoną przeszłość, nie będę umiała zacząć normalnie żyć. 
Co do zaufania. Na szczęście na brak zaufania do Luke'a było już za późno. Ufałam mu, ale to nie zmienia faktu, że nie byłabym w stanie z nim być. Byłam pewna, że nic do mnie nie czuł, a jak chciałby być dla mnie tylko przyjacielem, to nie potrafiłabym tak żyć. Ze świadomością, że jestem zbyt beznadziejna dla niego, że mnie nie chce. Jak miałabym się zachować, jak znalazłby sobie dziewczynę? Lepszą i ładniejszą ode mnie? Przyjaciółka by się cieszyła, ale nie taka, która coś do niego czuje... Taki układ był niewykonalny.
Już po chwili wręcz nie wytrzymałam. Wstałam i zaczęłam powoli iść w stronę pokoju Luke'a. Tak, wiem. Nie miałam tam spać, ale nie miałam też zamiaru siedzieć i płakać przy nim. 
-Emily? Gdzie idziesz?- chłopak zerwał się z sofy i poszedł za mną.
-Idę spać.
-Już się nie kłócisz kto ma gdzie spać?- uśmiechnął się.
Błąd. 
Odwróciłam się na pięcie.
-Nie obchodzi mnie to. Dobranoc - powiedziałam czując, że za chwilę nie wytrzymam. Jego każde spojrzenie na moje ciało mnie bolało. Czułam je nawet, kiedy byłam odwrócona do niego plecami.
Dosłownie na sekundę odwróciłam wzrok i od razu tego pożałowałam. Na ekranie telewizora widniała scena kończąca każdy romans. Pocałunek.
Rzuciłam spojrzenie na Luke'a, który podążając za moim wzrokiem, ujrzał to samo co ja. Spojrzał na mnie panicznie, a ja nie wytrzymałam i wybuchnęłam płaczem.
Pospiesznie krokiem udałam się w stronę schodów i już po kilku sekundach byłam w pokoju chłopaka.
-Emily!- usłyszałam głos za sobą.
Chciałam zamknąć drzwi na zamek, czy klucz, cokolwiek. Ale niestety nic takiego nie było. Do tego nie jestem typem człowieka, którzy rządzi się w nieswoim domu. Po prostu odsunęłam się od drzwi i usiadłam na łóżku.
Po chwili drewniany przedmiot uległ sile ręki chłopaka i w przejściu pojawił się On.
-Co się stało?- zapytał marszcząc czoło i zaczął iść w moją stronę.
-Nie podchodź - szepnęłam i położyłam rękę na jego klacie, jednak po upływie niecałej sekundy zabrałam ją.
Bałam się jego bliskości. Znów poczułam to okropne uczucie, które towarzyszyło mi podczas gwałtu. Wszystko zdawało się być tak bliskie... Obawiałam się tamtego wydarzenia, jakby po raz kolejny miała się wydarzyć.
-Poradzisz sobie, jesteś silna. Tylko spróbuj zapomnieć - poradził mi łagodnie i posłusznie stanął w miejscu, ale nadal przenikliwie się na mnie patrzył.
Nie potrafiłam go zrozumieć. Czy jakby jemu się coś takiego przydarzyło, to by się nie przejął? Po prostu zapomniał?
-Luke, od tego nie da się uciec - podniosłam głowę i choć chciałam by mój głos brzmiał pewnie i karcąco, to i tak byłam zbyt rozbita ma takie przedsięwzięcia.
Czułam się jakbym miała zamiar uświadomić dziecku, że 2+2 to 3 i tak musi być. Nieważne, że to nielogiczne. Tak musi być.
-Ale ja nie chcę od tego uciekać. Te kilka dni było równocześnie najlepszymi i najgorszymi chwilami w moim życiu – odpowiedział mi, jakby chciał wykrzyczeć to całemu światu, ale nie mógł.
Zdziwiła mnie jego odpowiedź. Spodziewałam się czegoś w rodzaju „Wiem, ale spróbuj”, „Wiem, ale mam nadzieję, że nam obojgu się uda”, lecz na pewno nie czegoś takiego. Nie rozumiałam go, a wręcz zdenerwowała mnie jego odpowiedź, ale nie dałam tego po sobie poznać. Był z niego cholerny egoista. Nie pomyślał o mnie, tylko o tym, co on "przeszedł". Miałam ochotę płakać jeszcze bardziej. Już myślałam, że znalazł się ktoś normalny, kto mnie choć w malutkiej części rozumie, ale nie. On musiał okazać się chujem, który myślał o sobie. To ja byłam zgwałcona i postrzelona! Do tego to jego wina!
-Nie wiem, o co ci chodzi - skwitowałam tylko, mimo że w mojej głowie kłębił się ogrom myśli.
Byłam zaskoczona swoim opanowaniem. Z reguły byłam dość spokojna, ale kiedy władały mną emocje, nie panowałam nad sobą.
-Byłem szcz... W sumie nieważne - zagryzł wargi i po chwili wypuścił przez usta świszcząco powietrze, jakbym właśnie powiedziała mu, że jego szczeniaczek nie żyje, a on chciałby krzyczeć, ale wiedział, że nie jest już dzieckiem. Dokładnie tak wyglądał.
Te widoki do przyjemnych nie należały... Kompletnie dałam upust emocjom i wybiegłam z pokoju w stronę wyjścia. Nie obchodziło mnie to, że była 4 nad ranem, że miałam na sobie tylko za duże dresy i na dodatek okropną ranę na ramieniu. Liczyła się tylko ucieczka.
Od czego uciekałam?
Nie mam pojęcia.



*Oczami Luke'a*
Wybiegła zrozpaczona z domu, tuż po tym jak nie powiedziałem jej, dlaczego  to wszystko, co wydarzyło się kilka dni wcześniej, a nawet tego samego dnia, to najlepsze i najgorsze chwile w moim życiu. 
Chciałem jej to powiedzieć, tylko nie wiedziałem jak. Choć również za późno zdałem sobie sprawę, że to ona była najbardziej pokrzywdzona, a ja myślałem tylko o sobie. Ta dziewczyna cholernie dużo przeszła. Nie znałem jej za dobrze, ale zdążyłem już zauważyć, że jest bardzo rozbita psychicznie. Na pewno dali jej mocno popalić. 
Stałem chwilę jak kołek w pokoju, zastanawiając się, co dalej. Dopiero, kiedy Emily znajdowała się w miejscu nieznanym i niedostępnym dla mnie, wybiegłem z domu. Stanąłem na ganku i rozejrzałem się. Nigdzie jej nie było. Położyłem dłonie na karku, boleśnie patrząc w ciemne niebo. Krzyknąłem w pustkę, a mój głos poniósł się echem między domami. 
Wiedziałem, że gdzieś tam była.
Biegła ulicami Lodynu cała zapłakana i zrozpaczona.
Najgorsze było to, że uciekała ode mnie i przede mną...
Tak naprawdę sam nie wiedziałem co do niej czuję. Zwykle bawiłem się dziewczynami. Spotykałem jakąś laskę, brałem na jedną noc i następnego dnia jedyne co pamiętałem to to, jak krzyczała moje imię z rozkoszy. 
Z Emily było inaczej. Nie byłem w stanie jej zranić. Czułem, że ona jest inna, niż te puste cizie, które jedyne co obchodzi to czubek własnego nosa i ktoś do towarzystwa. Wiedziałem, że ona mnie zrozumie, a temu zadaniu nie podołałał jeszcze nikt. Jednak jedyne co ona robiła to uciekała. Jakby myślała, że ucieczka rozwiąże jej problemy. Choć wiedziałem dlaczego to robi, ponieważ dam wcześniej byłem podobny. Nie, nie. Tutaj wcale nie chodzi o to, że czas leczy rany. Czas tylko przyzwyczaja do tego pieprzonego bólu. Pozwala nam oswoić się z myślą, że tak naprawdę nie będzie już lepiej. Że te dobre czasy nie wrócą.
_______________________________________________________
Rozdział krótki, bo dodaję coś często :* Buziaczki i pamiętajcie o udzielaniu się <3 p="">ANKIETA kochani, cholernie ważne. Nie będzie mnie przez sporo czasu, więc jeśli mamy coś zmienić, to mamy na to... MAX 3 DNI!
Znowu mam problemy z internetem :/
Ale do rzeczy. UWAGA! Wyjeżdżam jak każdy ludź, na wakacje. Co prawda dopiero 17, ale jak wiadomo trzeba załatwiać formalności, a mój wyjazd to Last Minute na 100%, więc dopiero teraz dopinam wszystko na ostatni guzik. Nie wiem, czy będę miała czas coś pisać, więc chyba raczej zostawię was tutaj pełnych wątpliwości, czy Luke znajdzie Emily i dlaczego tak naprawdę uciekła ^^
Do następnego rozdziału, miśki :* Widzimy się pod koniec lipca lub w sierpniu <3 comment-3--="">

2 komentarze:

  1. Emily uciekła od Luke? Przecież on chciał jej tylko pomóc.
    Bez niego ona sobie nie poradzi z tymi wszystkimi przeżyciami.
    Udanych wakacji i czekamy na następny rozdział..

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, zresztą jak zawsze :).
    Dlaczego Emily uciekła? Trochę rozumiem to jej zdenerwowanie powodowane egoizmem Luke'a... Chłopak powinien ją szybko znaleźć :(. Ale boję się, że tak kolorowo nie będzie xD.
    Co do szablonu - pomyśl o zamówieniu nowego, w jasnych i delikatnych barwach, czyli w takich, jaki masz obecny lub nie zmieniaj go. Osobiście podoba mi się ten, który właśnie jest u ciebie - nie ma żadnych obrazków posklejanych w gimpie bez konkretnego celu. Po prostu książka z motylami, takimi ulotnymi marzeniami i wspomnieniami :D. Ja tak go widzę. Ostateczny wybór należy do ciebie - powodzenia!
    Pozdrawiam :8

    OdpowiedzUsuń