Czerpałam z tego radość. Pierwszy raz w życiu cieszyłam się, że każdy się na mnie patrzy. Spojrzałam na Melanie, która była takiego samego wzrostu co ja, więc tylko odwróciłam głowę na prawo. Patrzyła się na mnie wyczekująco, jakby chciała otrzymać odpowiedź na niezadane pytanie: „W porządku?”. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i ścisnęłam ją za rękę, ciągle idąc przed siebie. Dziewczyna odwzajemniła gest i także ścisnęła mnie za rękę nie pozwalając mi jej zabrać. Po chwili zaśmiałam się sama do siebie. Głównie z tego, że nie zdawałam sobie do tamtej pory sprawy, jak fajnie jest być w centrum uwagi. Nie dostrzegałam tego, że być może ci wszyscy ludzie nie patrzą się na mnie pogardliwie tylko z powodu Naomi, która każdego dnia karmiła ich kolejnymi kłamstwami krążącymi z ust, do ust. Może tak naprawdę mi zazdrościli. Nie miałam pojęcia czego, ale przecież była taka opcja. Ludzie potrafią zazdrościć każdej błahostki.
Melanie spojrzała na mnie zdumiona poluzowując delikatnie uścisk na mojej dłoni. Ja tylko jeszcze szczerzej i serdeczniej się zaśmiałam. Czerwonowłosa pokręciła głową z niedowierzaniem i zachichotała. Zaczęłam wymachiwać naszymi złączonymi dłońmi w przód i tył, aż w końcu doprowadziłam tym do śmiechu samą Melanie.
Szłyśmy szkołą śmiejąc się, machając rękami i wygłupiając się. Każdy spoglądał na nas z oburzeniem, ale dostrzegałam także gdzieniegdzie uśmiechy, zwykle ukryte pod zasłoną pokerowej twarzy.
I wtedy to się stało.
Po mojej lewej stronie dostrzegłam Luke'a. Stał odwrócony do mnie plecami i odrobinę bokiem. Rozmawiał z kimś. A raczej ktoś mówił do niego, a on udawał, że słucha. I tym kimś była sama Naomi. Uderzyło to we mnie, jak grom z jasnego nieba. Uśmiech zszedł mi z twarzy, a dłoń wymknęła się z uścisku Melanie. Już powoli byłam na równi z nim. Już prawie...
Kiedy go mijałam, odwrócił się. Miał nieobecny wyraz twarzy. Jednak szłam dalej patrząc się na niego. Uchwyciłam jego spojrzenie w ostatnim momencie. Na początku jego oczy były puste, bez wyrazu. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, w tych niegdyś błyszczących, głębokich jak błękit nieba oczach, pojawiła się nieskończona ilość uczuć, niemożliwych do wyłapania. Najpierw radość. Później rozczarowanie, przechodzące w ból i smutek. Nie byłam w stanie dłużej podtrzymać tego napięcia, które się między nami wytworzyło. Spuściłam wzrok, a po chwili uśmiechnęłam się sama do siebie, tak jak wcześniej, teraz czując jak spojrzenie i jego, i Naomi wypala mi w plecach niewidzialną dziurę.
To wszystko trwało zaledwie kilka sekund, a zdawało się być wiecznością. Jakby czas wokół nas się zatrzymał. Ludzie także. Jakbyśmy znajdowali się w innym świecie. Naszym i tylko naszym. Niedostępnym przez żadne osoby z zewnątrz. Tylko my. I mogłoby tam być jeszcze to, co jeszcze jakiś czas wcześniej między nami było. Ale... tego już po prostu nie było.
-Em, wszystko okay?- zapytała Melanie, kiedy dotarłyśmy do mojej szafki.
-Jak nigdy dotąd - roześmiałam się.
-No dobra... to podejrzane, ale ci wierzę - położyła mi przyjacielsko dłoń na ramieniu.
Uśmiechnęłam się w odpowiedzi jeszcze szerzej.
-Jak dobrze, że zabrałam torbę... Sporo tu tych gratów - spojrzałam na wnętrze szafki, krzywiąc się.
Była tam masa zdjęć, kilka zeszytów. Niektóre całe pobazgrane, przez bliżej nieokreślone wzory. Jakieś gumki do włosów, materiałowa torebka na książki i same książki. Jeszcze stosik kartek z testów i takich różnych szkolnych bzdetów. Oraz kilka moich tekstów, które gwałtownie wymsknęły mi się z ręki i pofrunęły, wirując przez chwilę w powietrzu i opadając na podłogę parę metrów ode mnie.
Co one tu do cholery robią?! Powinny być w domu!
Zdenerwowałam się. Nie chciałam żeby ktoś przez przypadek zobaczył moje twory.
-Nie...- rzuciłam się do zbierania kartek, a Melanie sekundę po mnie.
Kiedy już myślałam, że zebrałyśmy wszystkie przed moją twarzą pojawił się czyjś but. Dokładniej granatowe sandałki na szpilce. Wywróciłam oczami i podniosłam się z klęczek.
-A co my tu mamy? Pani 'ofiara losu' znowu coś rozwaliła - zaśmiała się, a stojąca za nią Bethany zawtórowała jej.
-Mhm. Jasne. Jak nie masz nic ciekawego do powiedzenia, to się nie odzywaj, słońce - odpowiedziałam przesłodzonym głosem odwracając się.
-Że co proszę? O nie, nie, kochana. Nie będziesz mi tu pyskować! - odszczekała ciągnąc mnie za włosy.
Zasyczałam, a jedna z kartek, które trzymałam w dłoni znów wylądowała na podłodze.
-Taa? A bo co?- zapytałam kpiąco, sięgając po kartkę.
-Nie, nie. To jest moje - kopnęła mnie w nogę, przez co gwałtownie się wyprostowałam.
-Co ty...- zmarszczyłam czoło.
...odpierdalasz?!
Zakończyłam zdanie w myślach.
Patrzyłam na poczynania dziewczyny, która skinęła pacem na Bethany, która z kolei jak usłużny piesek, podniosła kartkę spod jej butów i wręczyła jej uroczyście. Brakowało mi tylko „Proszę, o pani” i ukłonu.
-Oddawaj to! To moje!- krzyknęłam próbując wyrwać jej kartkę.
Melanie stała tuż obok mnie, przyglądając się z przerażeniem sytuacji. Nie robiła praktycznie nic, ale sama jej obecność dodawała mi pewności siebie.
Naomi była szybka i każdy mój ruch uprzedzała tak, że za nic nie mogłam zabrać jej mojego dzieła.
-Oddawaj - wysyczałam.
Blondi z zaciekawieniem przyjrzała się kartce, która znajdowała się w górze. Nie dość, że była ode mnie wyższa, to jeszcze była na wysokich obcasach, których jakimś cudem nikt się nie czepiał. Na dodatek, kiedy podniosła rękę, mój cel był nieosiągalny.
-”Love Again”... - przeczytała tytuł mojej piosenki. -Jakie to słodkie. Może nam zaśpiewasz? - spojrzała na mnie mrugając oczami ze zdecydowanie zbyt dużą częstotliwością. Mogłyby jej się sztuczne rzęsy przypadkiem odkleić, albo się skleić, a jak ona by to przeżyła?
-No pewnie, że nie - odszczekałam się i skoczyłam po kartkę.
Wreszcie ją dopadłam.
-A co? Za bardzo cię to boli, kochanie? Chłoptaś cię nie chce? Ojojoj...- zrobiła smutną minkę kładąc palec na ustach.
-A gdzie twój chłoptaś? Zostawił cię?- także zrobiłam to, co ona.
-Ty suko!- krzyknęła i już chciała się na mnie rzucić, ale drogę zaszedł jej Luke, stając między nami.
Owiał mnie jego piękny zapach, którym się zaciągnęłam, i którzy czułam prawie każdej nocy, kiedy tuliłam głowę, do jego miękkiej poduszki. Nieraz ją podmieniałam z tą moją. Żeby tylko go poczuć.
-Uspokój się - powiedział do niej spokojnym głosem.
-Nie fatyguj się...- szepnęłam.
-Już dobrze, kochanie. Rozzłościłam się tylko - zmieniła głos na bardziej delikatny i subtelny.
Wyminęłam Luke'a, odbierając od Melanie moje teksty i zabierając z szafki moje ostatnie rzeczy, na koniec zamykając ją z trzaskiem.
-A ty gdzie? Śpiewaj!- nakazała mi Naomi wychylając się zza blondyna.
Kurwa no!
-Pamiętasz co się stało ostatnim razem? Chcesz się jeszcze bardziej upokorzyć?- zapytałam patrząc na nią nienawistnym wzrokiem.
-Pamiętam. Ale pamiętam także, że jedyna upokorzoną wtedy osobą, byłaś ty - skrzywiła się, jakby zdegustowana i wytknęła mnie palcem. Jakby kompletnie zapomniała udawać taką miłą i słodziutką przed Lukiem.
-Jasne. Jeśli tak uważasz - odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę wyjścia.
-Tchórz!- krzyknęła za mną.
No nienawidzę jej...
-Melanie... - zwróciłam się do oniemiałej i cichej dziewczyny obok mnie. -Mogłabyś? - podałam jej pudło z wyposażeniem mojej szafki.
Nie czekałam na jej odpowiedź.
Wyminęłam Naomi i uczniów, którzy jej towarzyszyli, czyli tak zwaną przeze mnie 'sforę blondi' i zmierzałam ku auli, służącej także jako sala do śpiewu. Wiedziałam, że zrozumiała moje poczynania i podąży za mną.
Kiedy już wdrapałam się na scenę, usłyszałam jak aula powoli wypełnia się ludźmi. Nie było ich wiele. Głównie tylko ci, którzy byli świadkami naszej wymiany zdań. Ale też zapewne kilka ciekawskich. Jednak nie przeszkadzała mi obecność żadnego z nich. Nawet się nie stresowałam. Pff! Ja się cieszyłam. Nie obchodziło mnie to, czy odniosę sukces, czy porażkę.
Poszłam za nasze szkolne 'mini kulisy' w poszukiwaniu gitary. Zawsze stała tam gdzieś jedna. Wygrał ją dla szkoły zespół na jakimś konkursie. Porządna sztuka. Lubiłam sobie na niej coś brzdąkać.
Nie myliłam się. Śliczna, drewniana gitara, o opalanych bokach stała sobie oparta na jej specjalnym miejscu tam, gdzie znajdowała się zawsze. Wzięłam ją do dłoni i przebiegłam palcami po strunach, sprawdzając, czy jest dobrze nastrojona. Uśmiechnęłam się sama do siebie, uświadamiając sobie, że moja piękna gitara stoi u mnie w domu, nieużywana od długiego (jak na mnie) czasu. Nie grałam nic od dni... może tygodni.
Wróciłam z powrotem na scenę (przez którą trzeba przejść, by dostać się za 'kulisy') i moim oczom ukazała się niewielka grupa ludzi, siedząca już na... 'trybunach'. Sięgnęłam po drodze po mikrofon i włączyłam go. Jakiś chłopak, zajmujący się sprawami technicznymi wlazł do mnie i podał mi krzesełko w momencie, kiedy miałam zacząć mówić.
-Dziękuję - szepnęłam do niego, uśmiechając się serdecznie.
On nigdy nie był dla mnie nie miły. Pewnie dlatego, że on sam był swojego czasu prześladowany. W sumie to ja odwróciłam od niego uwagę. Może dlatego nie uległ wpływom Naomi... albo po prostu tak jak ja - inny. Co czyniło go także wyjątkowych na swój sposób.
-Powodzenia - odpowiedział mi i podniósł do góry dłonie z zaciśniętymi kciukami.
-Dziękuję - szepnęłam mu niedosłyszalnie, a raczej tylko poruszyłam ustami.
-Cześć... - zaczęłam śmiało mówić do mikrofonu. -Mnie już zapewne znacie, a raczej nie możecie nie znać. Umm... Naomi bardzo mnie błagała, żebym zaśpiewała to dla was, więc spełniam jej marzenia - uśmiechnęłam się do niej krzywo. Na salę weszła Melanie, a tuż za nią Luke. Dziewczyna była wyraźnie zadowolona z obecności przyjaciela. Za to on patrzył wprost na mnie, kiedy szedł. -I ode mnie to chyba tyle... O! Zapomniałabym. Było mi miło być waszym królikiem doświadczalnym. Bo to całe zmieszanie, to był chyba tylko test, dotyczący zagadnienia „Czy da się komuś zniszczyć życie”, prawda? Niespodzianka! Da się - zaśmiałam się. -W każdym razie wywaliliście mnie już nawet stąd więc... do niezobaczenia. Ja wam życzę szczęścia. Wiem, wiem - ja mam zginąć najlepiej, ale przyzwyczaiłam się, spokojnie. No to, zaczynamy...- zakończyłam i zdałam sobie sprawę, że moja piosnka nie nadaje się do śpiewania na siedząco, grając na gitarze.
Rozejrzałam się ze spokojem po tłumie i rzuciłam spojrzenie na Luke'a.
Nie, nie. On nie...
Patrzyłam dalej.
Nikt nie umiał grać na gitarze, a jeżeli umiał, to na pewno by mi nie pomógł. No i nikt nie znał melodii.
Westchnęłam i wyciągnęłam z kieszeni iPhone'a, którego na szczęście miałam ze sobą.
Dziękowałam sobie w duchu, że do każdej swojej piosenki nagrywałam podkład. Podłączyłam go w odpowiednie miejsce i włączyłam piosenkę, odkładając gitarę, opierając ją o stolik. Wyjęłam mikrofon ze stojaczka, w którego wcześniej go włożyłam.
No to go...
I was lost
Alone in the dark
Broken up
Falling apart
Burning out
No sign of a spark
But thats all
Over now, over now
Ciągle miałam zamknięte oczy, ale w tamtym momencie je otworzyłam, patrząc po kolei na każdą osobę, obecną na sali.
So I ran
Ran out of groung
It's like the earth
Was pulling me down
A string of hope
Nowhere to be found
But thats all
Over now, over now
W końcu moje oczy natrafiły na Luke'a. Patrzyłam się na niego, nie chcąc jako pierwsza odwracać wzroku, ale nie zanosiło się na to, że on miał zamiar to zrobić.
My luck has finally turned
My life is a brand new world
Now I've found someone
Who meets a million lights
Who can jump like the stars in the sky
And it feels like I'm starting to love again
Yeah I've found someone
Who can make me shine so bright
Till I'm raised to the Greatest of Heights
And it feels like I'm starting to love again
Skończyłam śpiewać i w trakcie pauzy znów podziwiałam Luke'a, który cały czas patrzył się na mnie. Uśmiechnęłam się. Nie wiem czy do niego, czy tak po prostu, ale nie odwzajemnił tego. Tylko ciągle się patrzył.
I got up
and feel on my feet
I'm not afraid
of taking the lead
I'm not afraid,
afraid of a reave
Cuz that's all
over now, over now
Inside a fire burns
My life is a brand new world
Zaczęłam tańczyć w rytm muzyki. Na tyle, na ile pozwalał mi oddech, który stał się znacznie przyspieszony, a nie chciałam zacząć sapać do mikrofonu.
Now I've found someone
Who meets a million lights
Who can jump like the stars in the sky
And it feels like I'm starting to love again
Yeah I've found someone
Who can make me shine so bright
Till I'm raised to the Greatest of Heights
And it feels like I'm starting to love again
OoOoOoOH
Yeeeeah
Love Again
Hey yeah, yeah, yeah, yeah
Hey yeah, yeah, yeah, yeah
Hey yeah, yeah, yeah, yeah
Starting to love again!! **
**jak ktoś słuchał, to niech wyobrazi sobie Emily stojącą na scenie i śpiewającą to, tańcząc, czy tam ruszając się w rytm, kiedy myślała o osobie, o której to jest. Te emocje, to wszystko *.* Wczujcie się ludzie!
_______________________________________________________________________________
Szalona ja, dała radę dla was coś napisać! :)
Rozdział jest dość krótki i bez większej treści, no ale jest :) Chcieliście więcej Emily+Luke moments, więc jakiś jest ^^
Wymyślcie jakieś imię dla Emily i Luke'a (wiecie, takie połączenie imion), bo nie chce mi się ciągle pisać Emily+Luke moments :D
Nie mam pojęcia za ile następny, bo już nam się każą uczyć... Nawet mam sprawdziany i sesje zapowiedziane, do tego projekty... masakra.
Dziękuję za prawie 2500 wyświetleń! *.* :* I za wszystkie miłe słowa w komentarzach! Nawiasem mówiąc jest tutaj 69 komentarzy! Haha kc :*
Komentujcie :*
Luly/LukeEm/Luily/LE (:o)/LuEm. Nie mam innych pomysłów. xd
OdpowiedzUsuńOsobiście moim faworytem jest Luily.
Skomentuję treściwie później bo muszę napisać wypracowanie na niemiecki. ._.
Pozdrawiam :*
Super <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nastepny mam nadzieje, że jak najszybciej :*
Świetny rozdzial.
OdpowiedzUsuńMoże Luke w końcu zobaczy co stracił...
A Em daje czadu! Tak trzymać!
Weny i do następnego...