poniedziałek, 24 marca 2014

Rozdział 1: Najwidoczniej Naomi ma rację- jestem nikim.



Ile dałabym, żeby zapomnieć te wszystkie przykre chwile. Zapomnieć to co było kiedyś. Zacząć od nowa. Dlaczego mi to utrudniasz? Co takiego ci zrobiłam? Co zrobiłam źle? Błagam, powiedz, daj mi jakiś znak...


Moje próby zaczęcia być normalną nastolatką z masą marzeń i kilkorgiem najlepszych przyjaciół u boku zakończyły się dość marnie. Jak tylko w szkole pojawiał się ktoś nowy, paczka Naomi zgarniała go na swoją stronę i obracała przeciwko mnie, tak szybko, że nawet nie zdążyłam się przywitać... Ludzie wolą być potulni i trzymać się z boku, więc nie zadzierają z nimi. Kto to Naomi? Naomi to szkolna diva. Najpopularniejsza dziewczyna. Wszyscy chłopcy się za nią oglądają. Uważa się za ideał- najpiękniejsza, najmądrzejsza i najzgrabniejsza, co w pewnym sensie jest prawdą... Jest naprawdę ładna, ale w głowie ma pusto. To taki szczegół. No ale przecież faceci wolą laski, które na zawołanie wpakują im się do łóżka i będą rechotać z każdego ich nawet najdurniejszego żartu, którego nie rozumieją,  niż te, które się szanują i wiedzą ile to jest 2+2. Takie życie.
Po jakimś czasie i kolejnych bezowocnych próbach znalezienia sobie przyjaciół, poddałam się. Najwidoczniej Naomi ma rację- jestem nikim. Bo kto chciałby przyjaźnić się z kimś takim jak ja? Ani wpływowa, ani ładna. Do tego znienawidzona przez całe West Wood High School. Gdyby ktoś zechciał się do mnie bardziej zbliżyć zapewne dołączył by do mojego "klubu samotności". Przyzwyczaiłam się, że lunch zawsze jem sama, że dwóch lat nie byłam na żadnej imprezie, że na każdej przerwie i lekcji szydzą ze mnie. że na urodziny dostaję tylko skromne "wszystkiego najlepszego" od mojej mamy, za co jestem jej wdzięczna, bo przynajmniej o mnie pamięta, Tak wygląda moje życie. Staczam się na dno z każdym dniem coraz bardziej. Może i po jakimś czasie, przestało mnie ruszać to co o mnie mówią ale to tylko na początku tego koszmaru. Z czasem, kiedy ludzie tworzyli coraz to nowe ploty i ukoronowali mnie kozłem ofiarnym, zaczęło mnie to przerastać. Zaczęłam dogłębnie nienawidzić siebie... nawet miałam ochotę popełnić samobójstwo.
Pewnie większość z was nie ma pojęcia co to znaczy, kiedy człowiek jest już na skraju wytrzymałości. Kiedy każdy dzień przynosi ze sobą, nowe zmartwienia, nowe problemy, nowe powody do zakończenia tego wszystkiego. Może i cały świat ewidentnie pokazywał mi, że skrócenie moich męk byłoby dobrym pomysłem, nie zrobiłam tego. Zawsze kiedy byłam już blisko... kiedy już miałam w jednej ręce garść rozmaitych tabletek, w drugiej butelkę ohydnego, mocnego whisky, a obok na zaś żyletkę w mojej głowie pojawiał się widok mojej mamy. Kiedy mój tata, ponad dwa lata temu zmarł, mama była załamana. Przestała być tą ciągle uśmiechniętą, rozpromienioną osobą. Naprawdę go kochała. Bardzo rzadko zdarzało mi się usłyszeć, że się kłócą. Jeżeli już, to o drobnostki. Tworzyliśmy prawdziwą, kochającą się rodzinę. Nie chciałam wprowadzić ją w jeszcze większą depresję. Naprawdę jest dla mnie ważna i za nic nie chcę jej skrzywdzić.
Dwa lata temu miałam chłopaka. Miał na imię David. Byłam z nim cholernie szczęśliwa. Chciałam poświęcić mu całe swoje życie, dzielić z nim moje plany i marzenia. Niestety coś musiało się spieprzyć. Któregoś dnia, w wakacje kiedy miałam u niego nocować, między nami pojawiła się wyjątkowa więź. Przynajmniej tak mi się wtedy wydawało...


Wymienialiśmy z Davidem namiętne pocałunki w jego pokoju. Chłopak obrócił nas, tym samym przypierając mnie do ściany i subtelnie zaczął zjeżdżać rękami wzdłuż linii moich pleców, aż dotarł do pośladków i delikatnie je ścisnął. Niespodziewanie złapał mnie za uda i podciągnął do góry, a ja niemrawo owinęłam swoje nogi wokół jego pasa. Poczułam jak jeszcze bardziej napiera swoim ciałem na moje. Delikatnie oderwałam się od jego miękkich ust i spojrzałam głęboko w oczy. Zobaczyłam w nich pożądanie. David opuścił mnie na ziemię, a ja lekko się zdezorientowałam. Popchnął mnie na łóżko, a ja grzecznie na nim usiadłam. Podszedł do mnie i wysunął szufladkę z szafki nocnej wyjmując z niej jakąś niewielką paczuszkę. Spojrzałam na niego ze strachem. Mimo to, nie zrobiłam nic. Chłopak położył się na mnie składając gorące pocałunki na mojej szyi, a następnie barkach. Delikatnie zajęczałam z rozkoszy. Poczułam jak ramiączka mojej bluzki powoli się osuwają. Po chwili byłam już bez ubrań, a David bez koszulki. Na szczęście nadal byłam w bieliźnie. Byłam pewna, że tego chcę, dopóki chłopak nie otworzył paczuszki i nie wyjął z niej prezerwatywy. Poczułam ucisk z żołądku, tak silny, jakby jakaś część mnie za wszelką cenę nie chciała, aby doszło do stosunku. Delikatnie zepchnęłam Davida z mojego spiętego, półnagiego ciała, tuż przed tym jak chciał założyć zabezpieczenie. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko, a ja nie myślałam trzeźwo.
-Mała, co jest?- zapytał rzucając mi zdezorientowane spojrzenie.
-Ja.. ja nie chcę...- wyszeptałam zawstydzona.
-Jak to nie?- zapytał jakbym właśnie odmówiła mu najbardziej oczywistej rzeczy w świecie.
-Nie jestem gotowa...
-Nie jesteś gotowa? TY nie jesteś gotowa?! Dziewczyno, masz 16 lat! Nadal nie jesteś "gotowa". Ile ty musisz mieć lat? Czterdzieści?!- David zszedł ze mnie i zacząć niebezpiecznie krzyczeć.
-J-ja... ja przepraszam. Nie dam rady.- powiedziałam podkurczając kolana pod brodę.
-Pożałujesz tego, szmato. Wynoś się!- chłopak złapał mnie za łokieć i ściągnął z łóżka prowadząc ku drzwiom. Zszokowana pospiesznie zabrałam wszystkie moje rzeczy z podłogi oraz swoją torbę i po drodze ubrałam się.
-Co w ciebie wstąpiło? Po prostu nie dam rady. To takie ważne dla ciebie?-zapytałam delikatnie.
-Tak to takie ważne. Spójrzmy prawdzie w oczy, jestem najlepszym chłopakiem w szkole, wiele panienek ustawia się tylko w kolejce do tego, żebym je przeleciał. Ty jesteś na tyle głupia, że nie zauważasz tego, że nie jesteś jedyną dziewczyną w moim życiu. Mógłbym być z tobą i równocześnie zaliczać każdą laskę i nikt by tego nie zauważył. Tylko ty oczywiście zawsze "nie jesteś gotowa". Ileż można czekać?! Wypad stąd! Mam cię dość.
W moich oczach pojawiły się łzy. Upokorzona nie odpowiedziałam nic, tylko wedle życzenia wyszłam. 


Tak wyglądał mój ostatni dzień "normalnego życia". Od tamtej pory David oficjalnie jest z Naomi. To pewnie z nią mnie zdradzał. Teraz upokarzają mnie każdego dnia. Wymyślają coraz to nowe plotki, a ludzie jak to ludzie, chłoną wszystko co oni im powiedzą niczym sucha gąbka wodę. Nawet osoby, które uważałam za moich najlepszych przyjaciół się ode mnie przez do odwrócili. Najwidoczniej nigdy nie miałam kogoś, za kim warto byłoby skoczyć w ten cholerny ogień...
Mam wsparcie tylko w mojej mamie. Każdego dnia stara się dać mi siłę. Niestety bezskutecznie. Nie wie jakie piekło przechodzę w szkole. Nic jej nie mówię, nie chcę żeby się martwiła. Po prostu od kilku lat przychodzę do domu z głową spuszczoną w dół i z podpuchniętymi oczami od ciągłego powstrzymywania płaczu i od nieprzespanych nocy. Wie tylko tyle, że straciłam chłopaka i przyjaciół, nie wie w jaki sposób. Lepiej niech trwa w tej słodkiej nieświadomości. 


~~***~~
Promienie słonecznie delikatnie przebijały się przez szpary między zasłonami poruszanymi przez letni, poranny wietrzyk. Leniwie otworzyłam oczy i spojrzałam za okno podnosząc się na łokciach. Kolejny "wspaniały" dzień. Za oknem słońce, bezchmurne niebo, idealna pogoda, aby rozpocząć nowy rok szkolny. Ta, jasne... Ciekawe co dzisiaj wymyślą David i Naomi. Zazwyczaj na rozpoczęcie i zakończenie roku, wymyślali jakąś bombę, żebym dobrze zaczęła i skończyła kolejny rok nauki. Wstałam z łóżka i powędrowałam do łazienki. Przemyłam delikatnie wodą twarz i spojrzałam w swoje krzywe odbicie. Znowu mam podpuchnięte oczy... Kolejna nieprzespana noc za mną. Ten sam sen, ciągnący się w nieskończoność. Od kilku tygodni śni mi się, że jestem normalną nastolatką. Phi, żeby tylko. Jestem tam najpopularniejszą dziewczyną w szkole. Mam wspaniałego, przystojnego chłopaka i gromadkę przyjaciół. Kiedy wszystko jest naprawdę perfekcyjnie w mojej głowie rodzi się myśl "czy mogłoby być lepiej?". Wtedy wszystko upada. Pojawia para "diabłów wcielonych" i niszczą wszystko, od początku do końca.  Całe moje życie jest zrujnowane, niczym delikatny domek z kart, przez jedno kiwnięcie zgrabnym palcem Naomi i pstryknięcie Davida. Zazwyczaj w tym momencie się budzę, tuż po moim pytaniu przeradzającym się w przeraźliwy krzyk: DLACZEGO?! Nie mogę uwolnić się od tego snu. Jest mi wierny, jak pies. Co noc mnie nie opuszcza. Dzięki niemu mam dostarczone podpuchnięte i zaczerwienione oczy na długi czas.
Weszłam po prysznic i zmyłam z siebie ciężar kolejnej minionej nocy. Muszę się ruszać, bo nie zdążę. Kiedy wstałam zegarek w telefonie pokazywał 7:40. Rozpoczęcie przeklętego nowego roku o 9:00.
Spłukałam moje ciało i włosy z resztek piany. Zawiązałam długi ręcznik wokół piersi... a raczej miejsca, gdzie powinny być i wróciłam do pokoju. Spojrzałam na szafę, gdzie na wieszaku wisiała moja piękna biała sukienka. Podeszłam do niej i delikatnie przejechałam palcami po koronce. Wybrałam odpowiednią bieliznę i ponownie wraz z sukienką udałam się do łazienki. Dobrałam do stroju czarne szpilki, które idealnie współgrały z sukienką, dzięki koronkowym wzorom. Na koniec dobrałam kopertówkę. Przejrzałam się w lustrze. W sumie lepiej nie będzie. Lokówką zakręciłam pojedyncze pasma moich brązowych włosów, a oczy przyozdobiłam zasłoną gęstych rzęs muśniętych maskarą. To chyba tyle... Spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy, czyli: lustereczko, malutką szczotkę, i telefon.
Zeszłam na dół i poczułam dobrze znany mi zapach jajecznicy z bekonem. To co lubię.
-Dzień dobry.- mruknęłam od niechcenia w stronę mojej mamy i posłałam jej delikatny uśmiech, jedyny na jaki jest mnie stać.
-Dzień dobry, kochanie. Pięknie wyglądasz. Dobrze spałaś?- uśmiechnęła się ciepło, tylko na chwilę odwracając się od kuchenki.
-Dziękuję. Dobrze, jak zawsze...
Siadłam do stołu czekając aż moja rodzicielka poda mi śniadanie, co nastąpiło już po chwili. Sięgnęłam po widelec, ale kiedy tylko spojrzałam na jedzenie, odechciało mi się jakiegokolwiek konsumowania. Z obrzydzeniem odrzuciłam sztuciec z powrotem na stół, który wydał charakterystyczny dźwięk. Moja mama odwróciła się od blatu kuchennego i spojrzała na mnie ze zdziwieniem, a ja wstałam.
-Nie jesz?- zapytała zatrzymując mnie tym samym w pół kroku.
-Nie. Nie jestem głodna.- odpowiedziałam beznamiętnie. Zdecydowanie jestem zbyt chamska...
-Mogłabyś mi powiedzieć, że nie jesteś głodna, jeżeli cokolwiek byś zjadła, ale twoim ostatnim posiłkiem był wczorajszy, ledwo tknięty obiad.
-Skąd wiesz, że nic nie jadłam?- zapytałam udając przebiegłą.
-Kochanie, znam cię. Coś się stało? Przecież uwielbiasz jajecznicę.
-Nic się nie stało, dobrze? Po prostu nie jestem głodna.- głos delikatnie mi się załamał.
Wróciło poczucie odrzucenia... Ciągle wmawiam sobie, że David nie chciał ze mną być, dlatego że byłam dla niego za gruba. Teraz w ramach zemsty na samej sobie, nie jem. Pewnie odbije mi się to na zdrowiu...
-Skarbie, nie chcesz jeść, wymiotujesz... czy ty chcesz mi coś powiedzieć? Możesz mi zaufać, dobrze o tym wiesz.- mama spojrzała na mnie z troską w oczach odkładając na bok ściereczkę, którą uprzednio trzymała w dłoniach.
-Co takiego mogłabym ci powiedzieć?
-Czy ty jesteś w ciąży?- zapytała prosto z mostu. ŻE CO?! W CIĄŻY?!
-Kpisz sobie? Ja w ciąży?! Niby z kim?!- rzuciłam moją torebką na stół, powodując, że wszystko co na nim było delikatnie się zatrzęsło.
-No nie wiem... może z Davidem?
-Mamo, czy ty sobie ze mnie jaja robisz?! Z Davidem? Nic lepszego nie mogłaś wymyślić?! Nie jesteśmy razem od dwóch lat! Rozumiesz: DWÓCH LAT! Jak mogłabym być z nim w ciąży?!- wydarłam się na cały dom, aż zabolało mnie gardło.
-Kochanie, spokojnie. Tylko się uspokój. Myślałam, że może się spotkaliście i wiesz... Albo pojawił się ktoś nowy, tylko nic mi nie powiedziałaś.- nie byłam w stanie dłużej patrzeć na kamienny spokój jaki reprezentowała moja matka.
Jak mogła pomyśleć, że pieprze się z chłopakiem, z którym już nie jestem?! No jak?! Albo, że zrobiłam to z jakimś "nowym chłopakiem"?!
Zabrałam ze stołu moją torebkę i zgarnęłam z blatu malutką buteleczkę wody, którą wpakowałam do kopertówki.
-Miło, że masz mnie za dziwkę, ale nią nie jestem...- rzuciłam tylko wychodząc.
Spojrzałam w pośpiechu na telefon, którego zegarek wskazywał 8:30. Może zdążę na styk... Do szkoły mam idealne pół godziny drogi piechotą. Starałam się opanować w tym czasie targające mną emocje. 


Kiedy tylko przekroczyłam próg budynku szkoły usłyszałam głos dyrektora dochodzący z auli. Puściłam się biegiem, na tyle ile mogłam w wysokich szpilkach. Weszłam do sali i stanęłam na jej samym końcu, starając się zachować idealną ciszę i pozostać niezauważoną. Nie będę stała z tymi kretynami z klasy...
Gdy wreszcie każdy nauczyciel dodał coś od siebie i skończyło się gadanie o wszystkim i o niczym jak każdego roku, przydzielono nas do nowych wychowawców.
-Evans Emily!- usłyszałam swoje nazwisko, a po moim ciele przeszedł dreszcz.
-Tylko nie David albo Naomi. Tylko nie David albo Naomi...- powtarzałam po nosem, krocząc w stronę nauczycielki, która mnie zawołała. To kobieta w starszawym wieku, o śmiesznych okularkach i siwawych włosach spiętych w wysokiego koka.
-Będziesz w mojej klasie. Margaret Johnson, miło mi.- kobieta przedstawiła mi się, uśmiechając się ciepło.
Stanęłam za jej plecami i czekałam aż skończy wyczytywać nazwiska innych osób, z którymi mam być w tym roku w klasie. Ostatecznie nie usłyszałam ani nazwiska Walker, ani Wilson, ku mojej radości. Mogłam za to dosłyszeć kilka nowych tożsamości.
-Proszę pani, mogłabym być w tej klasie? Z koleżanką?- nagle do moich uszu dobiegł dobrze znany mi słodki głosik. Nie, tylko nie to! Tylko nie to!
-Przykro mi, ja biorę tylko tych inteligentnych.- odpowiedziała jej kobieta.
Zaśmiałam się tylko cichutko i odwróciłam na pięcie idąc za moją nową wychowawczynią w stronę klasy razem z resztą grupy, zostawiając w tyle zdenerwowaną Naomi w towarzystwie jej chłoptasia.
-Witam serdecznie wszystkich w nowym roku. Starzy uczniowie, jak zapewne widzą pojawiło się kilka nowych osóbek. Przestawiam wam Melanie McCain, Emmę Parker oraz Bethany Martins.- zaczęła nauczycielka, kiedy wszyscy zajęli już miejsca w ławkach.
Przez klasę przeszedł entuzjastyczny szum, ale ja nadal siedziałam patrząc się nieobecnym wzrokiem w przestrzeń. Wiem, że to tylko kolejne osoby, które Naomi "przejmie" i dołączy do swojej armii. Dziewczyny uśmiechnęły się do  stojąc na podeście pod tablicą. Zauważyłam, że jedna z nich ma charakterystyczne, ciemnoczerwone włosy. To chyba Melanie. Po chwili cała trójka zeszła z widoku i zajęła miejsca w ławkach. Dwie z nich usiadły razem- czerwonowłosa i blondynka. Najwidoczniej się znają.

Nauczycielka rozdała nam plany lekcji i wyjaśniła, że w tym roku mamy troszkę inny rozkład zajęć. Każdy z nas musi zapisać się na przynajmniej dwa zajęcia dodatkowe. Na szczęście mamy czas do jutra, żeby przemyśleć co wybieramy. Jak to powiedziała "To dla naszego dobra i po to, żebyśmy mogli się kształcić". O Matko, ale zachęta. Podobno wszystko robią dla naszego dobra... Wyszłam z klasy zapatrzona w mój plan i myśląc na jakie zajęcia się zapisać. Nagle poczułam, że uderzyłam w coś... a raczej kogoś. Przerażona podniosłam wzrok i zatopiłam się w błękitnych tęczówkach. No brawo Emily, piękne pierwsze wrażenie...
___________________________________________________________________
TAAADAM! Oto rozdział I. Mam nadzieję, że się wam podoba :) Byłabym wdzięczna o choć słowo w komentarzu od każdego, kto to przeczytał :)
Co do obrazka, który dałam: ta dziewczyna na nim, to nie Emily, tak dla jasności ;)
Jestem chora, więc rozdział pojawia się już dziś. Niestety pewnie później będę musiała spisywać lekcje i uczyć się na wszystkie niezaliczone rzeczy, więc mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny rozdział :c 
Ehhh życzcie mi powodzenia :/ Do następnego, kochani :)

3 komentarze:

  1. świetny świetny świetny ;))
    Bardzo mi się podoba :3
    Jest cudowny :3
    No i ja chce już następny:(((
    Ogólnie świetnie piszesz :)
    Emily pięknie wyglądała na rozpoczęciu szkoły ,cudna sukienka ;))
    Dopiero 1 rozdział a ja kocham to opowiadanie!:))
    Koniecznie napisz do mnie jak pojawi się 2 rozdział:))
    Miłego wieczoru :)) ♥
    Kisssski :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry :)
    No więc, trafiłam tu przypadkiem.
    Przeglądając strony ze spamem.
    Ale coś mi się zdaje, że zostanę tu na dłużej :)
    Od pierwszego zdania w Prologu utożsamiłam się z Emily. Ja też wiem, jak to jest i nigdy nie życzyłabym komuś takiego losu. Nieważne, czy przyjacielowi, czy wrogowi.
    Masz cudowny styl pisania, Per Pani Anonimek. Taki delikatny, przychodzi lekko, jak powiew wiatru. Szybko się czyta.
    Podoba mi się pomysł :) O wspinaczce z samego dołu na szczyt. Gdzieś przeczytałam, że każdy z nas urodził się, by zdobyć swój własny Mount Everest i ta historia jest właśnie o tym.
    Zabieram się za kolejne rozdziały :)

    http://zimno-zimno.blogspot.com/

    Ścielę się,
    Węgielek Ech

    OdpowiedzUsuń