środa, 1 października 2014

Rozdział 25: -"Na końcu wszystko będzie dobrze."


~***~
Obudziłam się...
Moją pierwszą myślą było to, że czuję się jak gówno. Tak po prostu.
Mimo że już nie spałam, to byłam na tyle zmęczona, że nie byłam w stanie nawet otworzyć oczu.
W mojej głowie od razu pojawiło się pytanie, kiedy zdążyłam zasnąć. Nie przypominałam sobie choćby sytuacji, kiedy kładłabym się spać. W sumie kiedy tylko próbowałam przywrócić jakiekolwiek wspomnienie, które pomoże mi w odszyfrowaniu tego gdzie jestem, jak zasnęłam i co się ze mną działo, to od razu czułam przejmujący ból, kołatający się po czaszce.
Dopiero wtedy to poczułam. Ten zapach. Jego zapach. Zapach Luke'a.
Byłam tak skupiona na tym, że nie mogę się na niczym skupić, że ten fakt kompletnie mnie nie ruszył.
Otworzyłam oczy nasilającym tym samym ból głowy. Rozejrzałam się na leżąco, ale jak wiadomo nie byłam w stanie dostrzec niczego poza białym sufitem.
Przełknęłam ślinę i uświadomiłam sobie, że jestem strasznie spragniona. Paliło mnie gardło, a ciało wręcz było pozbawione życiodajnych płynów, przez co nie byłam w stanie wykonać żadnego ruchu. Nawet nie wiedziałam co było powodem mojego odwodnienia. Po kilku sekundach moje oczy wbrew mnie ponownie spowiły się ciemnością.
Zaczęłam niespokojnie oddychać, z każdą chwilą coraz bardziej potrzebując czegokolwiek, co mogłoby zgasić ten żar w moich ustach. Potrzebowałam także informacji, których nie mogłam uzyskać nawet od siebie samej.
Wtedy usłyszałam cichutkie skrzypnięcie drzwi. Ktoś kto je otworzył, prawdopodobnie nie chciał, by wydały z siebie taki dźwięk, ponieważ od razu usłyszałam wiązankę przekleństw wydobywających się z czyjegoś męskiego gardła.
W myślach prychnęłam.
To nie był ktoś, to był Luke.
Nie pozwoliłam sobie udawać, że śpię. W sekundzie otworzyłam oczy napotykając spojrzenie blondyna palące moją skórę. Gwałtownie rzuciłam spojrzenie na moje ciało, nie zważając nawet na smutek widoczny w oczach chłopaka, chcąc się upewnić, że nie jestem naga. Na szczęście byłam przykryta ciepłą kołderką, ale po ruszeniu nogą nie poczułam materiału sukienki. To było niepokojące. Odchyliłam rąbek otulającego mnie materiału i zobaczyłam tylko biały koronkowy stanik i majtki do kompletu. To jedyne co miałam na sobie.
Oglądanie siebie przy Luke'u nie wydało mi się niestosowne. Kiedyś może i by tak było, ale nie teraz. Teraz byłam już inna. A to było oczywiste, że chcę sprawdzić, czy chłopak, u którego w domu wylądowałam z niewiadomych mi przyczyn przypadkiem mnie nie zgwałcił.
Ah! No tak, zapomniałam! Już jego kolega zdążył to zrobić...
-Dlaczego jestem pół naga?- zapytałam ja gdyby nigdy nic.
Chciałam by mój głos był ostry i pretensjonalny, ale przez to, że nie miałam w ustach nic będącego choćby wodą z kranu, moje gardło wydało z siebie jakiś niedźwiedzi, chrapliwy dźwięk.
-Nie chciałem, żeby ci się sukienka zniszczyła, więc ją zdjąłem – powiedział głosem pozbawionym emocji.
Chłopak nie podchodził do mnie bliżej kiedy tylko obdarzyłam go spojrzeniem, ale kiedy mi odpowiedział podszedł do łóżka, a że było okazałej wielkości usiadł na jego końcu. Mimo że znajdowałam się od niego z bezpiecznej odległości i leżałam na całkiem innej połowie łóżka to jednak odruchowo odsunęłam się jeszcze bardziej niemalże spadając na podłogę.
-Możesz wyjść? Chciałabym się ubrać – mruknęłam.
Wcześniejszego wieczoru rozebrał mnie do bielizny, a ja mimo to nie chciałam się przy nim ubrać... geniusz dnia.
-Zaczekaj. Chciałbym z tobą porozmawiać – odpowiedział po chwili, kiedy już myślałam, że bez słowa spełni moją prośbę.
-Później, please. Muszę się... ogarnąć – wychrypiałam.
Westchnął i spuścił wzrok.
-Jasne – wykrzywił się. -Wiesz gdzie jest łazienka. Na krześle masz moje dresy, jeśli byś chciała założyć coś wygodniejszego – odparł i rzucił spojrzenie na krzesło stojące przy łóżku i odwrócone do mnie przodem. Leżała na nim czarna koszulka i ciemno-szare spodnie dresowe.
Moje kąciki ust prawie wygięły się w uśmiechu, ale nie zrobiły tego, bo im na to nie pozwoliłam. Byłam silniejsza niż kiedyś i ku mojej uciesze nie okazywałam tak łatwo swoich słabości.
-Dzięki – bąknęłam czekając, aż Luke domyśli się, że już na niego czas.
Chłopak z początku się zawahał, ale ostatecznie wyszedł zrezygnowany nic nie mówiąc.
-Kretyn...- warknęłam, gdy opuścił pomieszczenie i zdjęłam z siebie kołdrę.
Jednak kiedy tylko wstałam cały gniew jakby wyparował. Nie miałam po prostu na niego siły. Zachwiałam się na jednej nodze, dopiero po chwili odzyskując równowagę. Zaczęło mi się niemiłosiernie kręcić w głowie, a suchość w ustach nie dawała o sobie zapomnieć.
Już miałam rzucić się na kran w łazience i wlać w siebie litr wody, kiedy dostrzegłam na szafce nocnej szklankę wody, butelkę z tą samą cieczą i malutki biały przedmiocik obok. Chwiejnym krokiem podeszłam do tych rzeczy i podniosłam tabletkę obracając ją kilka raz w dłoni. Nie byłam nawet pewna, czy faktycznie był na niej napis moich najlepszych środków przeciwbólowych, a nie przypadkiem nazwa jakiejś tabletki gwałtu, ale w tamtej chwili było mi tak wszystko jedno, że bez wahania wsadziłam sobie ją do buzi i popiłam całą zawartością szklaneczki, następnie odkręcając i opróżniając resztę wody znajdującą się w plastikowej butelce.
Odetchnęłam z ulgą kiedy moje pragnienie zostało zaspokojone. Czułam się jakbym miała kaca... co było prawdopodobne, biorąc pod uwagę fakt, że miałam jedną wielką lukę w pamięci. Cud, że Luke'a pamiętałam...
Westchnęłam i wyszłam z pokoju nie zważając na to, że jestem w samej bieliźnie, uprzednio zabierając z krzesełka ubrania Luke'a przyszykowane dla mnie.
Byłam nadzwyczaj obojętna na wszystko. Może dlatego że czułam się koszmarnie. Nawet nie miałam siły zrobić awantury Luke'owi o tą całą sytuację, jak to miałam kiedyś w zwyczaju. Teraz bardziej chciałam go wysłuchać i popatrzeć jak gangster od siedmiu boleści tłumaczy się przede mną i brakuje mu języka w gębie, na co miałam nadzieję. Choć z drugiej strony pragnęłam, żeby wyznał mi prawdę, dzięki której jakoś zmięknę i nie będę musiała dawać mu w tą jego pięk... pysk. Tak, w pysk.
Ogarnij się, Em...
Nawet nie zdążył przekazać mi słowa wyjaśnienia, a ja już miękłam... Żałosne. Nie wiedziałam, że jestem taka słaba.
Tuż po przekroczeniu progu łazienki przekręciłam zamek i pozbyłam się bielizny. Stanęłam przed lustrem i przeraziłam się.
Miałam podkrążone oczy, niewyspane spojrzenie, maskarę rozmazaną na policzkach i jedną wielką szopę na głowie. Najzabawniejsze było to, że było mi to stuprocentowo obojętne. Nie ubolewałam nad faktem, że Luke widział mnie w takim stanie. Wiedziałam, że nie mam co się łudzić, że i tak on ma mnie gdzieś i że nigdy nas status nie będzie inny, niż tylko „znajomi z widzenia”. Tylko nadal nie wiedziałam jak to się stało, że ponownie wylądowałam u niego w domu. Przez to miałam porządne wątpliwości co do tej jego obojętności...
Może dlatego poczułam ucisk w okolicy serca na myśl, że on nigdy nie będzie mój...
Pokręciłam głową i weszłam pod prysznic pozwalając chłodnej wodzie zmyć ze mnie ciężar moich sprzecznych myśli.
Po kilku minutach stania z delikatnie przymkniętymi powiekami zorientowałam się, że bezcelowo leję na siebie zimną wodę. Przekręciłam kurek w stronę czerwonej kreseczki, a woda w sekundzie stała się przyjemnie ciepła. Niestety kiedy z przyzwyczajenia sięgnęłam po mój ukochany żel pod prysznic, o zapachu Piňa Colady, moja ręka natrafiła na pustkę. Niechętnie otworzyłam oczy i przez wodę cieknącą po moich oczach niewyraźnie dostrzegłam męski żel stojący kawałek w prawo od miejsca, gdzie zazwyczaj stał ten mój. Miałam ochotę przewrócić poirytowana oczami, ale zamiast tego bez wahania sięgnęłam po mydło leżące obok. Nienawidziłam myć się tym detergentem, ponieważ przez niego moja skóra była niewyobrażalnie sucha. A uwierzcie mi, że przeszkadzałoby wam, kiedy wasza skóra wręcz zostawałaby na ubraniach, a zwłaszcza tych ciemnych.
Namydliłam ciało od razu spłukując je wodą, nie chcąc by kosmetyk znajdował się choć sekundę za długo na mojej skórze.
Jakaż była moja radość, kiedy zobaczyłam, że szampon do włosów Luke'a także ma męski zapach... Wtedy już nie wytrzymałam i wydałam z siebie zdenerwowany dźwięk.
-Ugh!
Zakręciłam wodę i przetarłam twarz dłońmi. Rozejrzałam się po łazience w poszukiwaniu czegoś innego. Na szczęście kolekcja kosmetyków blondyna nie składała się tylko i wyłącznie z pojedynczych sztuk detergentów do odpowiednich części ciała. Tylko wszystkie żele pod prysznic postanowił mieć  tylko o zapachach dla mężczyzn. Swoją drogą każdy z nich pachniał zniewalająco.
Sięgnęłam po pierwszy lepszy, jak się później okazało jabłkowy szampon do włosów. Pospiesznie wtarłam go w całą długość swoich włosów i spłukałam. Miałam nieodpartą ochotę jeszcze posiedzieć z kilka minut w łazience, oblewając swoje ciało falą ciepłej wody, ale nie byłam typem osoby, która zdecydowanie nadużywa czyjejś gościnności, więc kulturalnie zakręciłam kurek i wyjęłam z szafki jeden z czystych ręczników. Wiedziałam gdzie są. To oczywiste. W końcu spędziłam u Luke'a więcej niż jedną noc.
Wytarłam odrobinę swoje ciało, ale jak zawsze nie do końca, pozwalając kropelkom wody wchłonąć się i nawilżyć moją skórę. Nie miałam świeżej bielizny. Tylko to mnie martwiło. Nie miałam najmniejszej ochoty paradować przed chłopakiem bez majtek, czy stanika. Co to, to nie. Założyłam to co miałam i narzuciłam na to koszulkę sięgającą mi ponad połowę uda. Spodni dresowych za długo na sobie nie 'pomiałam'. Jak szybko wciągnęłam je na nogi, tak szybko znalazły się na podłodze. Były o... dużo rozmiarów za duże. Owszem, w pasie mogłabym je zaciągnąć sznurkami, ale niestety takowych nie posiadały. Większy problem sprawiała mi długość materiału. Były ogromne. Luke miał przynajmniej z metr osiemdziesiąt, a może nawet dziewięćdziesiąt wzrostu. Przy nim moje marnym metr sześćdziesiąt cztery miało się nijak.
Włosy moczyły mi z każdej strony koszulkę, więc chcąc jak najszybciej je wysuszyć westchnęłam i niechętnie zdjęłam spodnie, upewniając się, że nie widać mi bez nich pupy. Otworzyłam drzwi.
A to uderzyło we mnie jak grom z jasnego nieba.

-Mel podaj mi błyszczyk. Leży gdzieś obok lokówki – proszę czerwonowłosą, która maluje sobie rzęsy.
Ja już jestem praktycznie gotowa. Muszę tylko zabrać jakąś torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami.
-No to co? Bawimy się! WOW!- sytuację uratował drący się Ash.
Wygląda jak najszczęśliwszą osobę na ziemi. Zapragnęłam by ktoś też kiedyś patrzył na mnie tak, jak on na Melanie...
Jednak tego wieczoru pozostało mi topienie smutków w alkoholu...
-Ash daj spokój. Nic między nami nigdy nie było i nie będzie. Ma mnie gdzieś, więc ja jego też. Nie będę się przed nim płaszczyć i pytać dlaczego tak się zachowuje, a jak się zachowuje to też pewnie wiesz od Mel...- mówię na jednym tchu.
-No coś tam wiem, ale chciałbym wiedzieć jak to wygląda z twojej perspektywy – mruży oczy.
-Normalnie. Jak już mówiłam, ma mnie w dupie, więc ja jego też. No jejku, pojmij to – wyrywam się i zaplatam dłonie na piersi, by zatrzymać przy sobie choć trochę ciepła.
-Jasne... Tylko ciekawy jestem dlaczego wpadł w taki szał, kiedy powiedziałem mu, ze zjebał sprawę i nie powinien pozwolić ci odejść... - udaje zamyślonego.
-Pierdol się, Ash! Pierdol się!- odpowiadam na jego zaczepkę, udając się w stronę drzwi.
Chłopak przystawia się do mnie od samego początku imprezy. Jak tylko wypijam za dużo i już nie zależy mi tak bardzo na tym, żeby nikt mnie nie obmacywał, ani się o mnie nie ocierał, typ uderza znowu. Najpierw razem tańczyliśmy. Bez zbędnych słów i komentarzy. Przenosił swoje dłonie z moich bioder na piersi i rytuał powtarzał jak mantrę. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz czerpałam z tego przyjemność.
Już parę godzin wcześniej zgubiłam Melanie. Nie dbałam o to co z nią. W sumie nawet nie dbałam o to co dzieje się ze mną.
Kiedy piosenka do której tańczyliśmy kończy się, brunet łapie mnie na rękę i zaczyna gdzieś ciągnąć. Rechotam jak żaba, pytając się go co sekundę, gdzie się wybieramy. Ten nie reaguje na moje słowa. Puszcza moją dłoń, przez co chwieję się porządnie, ale na szczęście nie upadam. Chłopak w jednej chwili majstruje coś przy miejscu z trunkami, a w drugiej ów trunek znajduje się w mojej dłoni. Bez zastanowienia wypijam całą zawartość tandetnego, plastikowego kubeczka.
Brunet coś do mnie mówi, ale przez muzykę nic nie słyszę. W odpowiedzi śmieję się w głos, sama nie wiedząc z czego.
Ponownie łapie mnie za rękę i zaczyna gdzieś prowadzić. Jest mi coraz bardziej słabo i niedobrze, ale mimo to dziarsko idę przed siebie ciągnięta donikąd.
Minutę później znajdujemy się w łazience. Chłopak zamyka drzwi upewniająco pociągając za klamkę i wręcz rzuca się na mnie, niczym wygłodniałe zwierze.
Śmieję się odpychając go od siebie.
-Co robisz?- pytam, kiedy ten moczy ustami moją szyję.
Nie odpowiada tylko zdejmuje spodnie. Znów chichotam. Podciąga moją sukienkę, dobierając mi się do majtek.
Wtedy słyszę jak ktoś kopie w drzwi. Potem ponownie, tym razem wyważając je. Zdezorientowana patrzę na napastnika, ale nie rozpoznaję jego twarzy. Śmieję się na jego widok, a wtedy urywa mi się film...

Obrazy przelatywały przez moją głowę niczym torpeda, nie dając mi się skupić na niczym konkretnym. Widziałam jednak dokładnie, że były to urywki różnych sytuacji, w tamtej chwili zlepionych w mojej głowie w całość.
Najbardziej uderzyła we mnie ostatnia „wizja”. Nie docierało do mnie, że to znowu mogło się stać. Starałam się przywołać twarz chłopaka, który wparował do łazienki. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że to był Luke...
Cała projekcja trwała zaledwie z pół minuty, aczkolwiek dla mnie była to cała wieczność. Serce biło mi jak oszalałe, było mi niemiłosiernie gorąco, a moja dezorientacja sięgnęła zenitu. Do tego ogarnął mnie strach.
-Luke!!!- wydarłam się najgłośniej jak mogłam, nabierając w płuca jak najwięcej powietrza, chcąc by chłopak usłyszał w moim głosie cały mój smutek, gniew i przerażenie, tym samym przeciągając głoskę „u”.
Nie minęło nawet kilka sekund, jak blondyn znalazł się przy mnie.
Oddychałam nierówno i głośno, a łzy zaczęły mi się zbierać w kącikach oczu.
-Co jest?- zapytał zdyszany i zdezorientowany, łapiąc mnie za nadgarstek.
-Proszę. Powiedz mi. Powiedz, że do niczego nie doszło. Błagam...- przy ostatnich słowach zniżyłam ton do szeptu.
Nie wiedziałam, co działo się kiedy odleciałam. Luke mógł nie powstrzymać chłopaka przed działaniem. On mógł się nie zabezpieczyć. W ogóle mogłam być w ciąży... A może między mną a Luke'iem do czegoś doszło...
Byłam naprawdę spanikowana. Głos mi drżał i posunęłam się nawet do tego, że aby poczuć się pewniej, położyłam dłoń na klatce piersiowej chłopaka.
Z początku jego twarz wyrażała tylko czystą dezorientację. Jednak po chwili jego wyraz złagodniał.
-Już cicho... Shhh... – odpowiedział mi blondyn, gładząc mnie po włosach i zamykając w objęciach.
-Błagam...- powtórzyłam, oddając się czynom chłopaka i ciężko oddychając.
-Nie. Nie doszło...- odpowiedział i delikatnie założył mi kosmyk mokrych włosów za ucho.
Nie wiedziałam, że ktoś taki jak on może być tak czuły, i że mogę się przy kimś takim czuć bezpieczna.
Zachlipiałam cichutko, zdając sobie sprawę z tego, że pozwoliłam łzom moczyć moją twarz. Już miałam je wytrzeć, kiedy zrobiła to za mnie inna dłoń. Silniejsza i większa. Poczułam przyjemne mrowienie w brzuchu.
Blondyn odsunął mnie niespodziewanie od siebie.
-Tylko nie płacz. Będzie dobrze, rozumiesz?- złapał moją twarz w dłonie, ocierając łzy, ale nawet kiedy już się ich pozbył, jego kciuki nadal pieściły moje policzki, uspokajając mnie.
Przekręciłam głowę na prawo i złapałam dłoń Luke'a przyciskając ją swoją jeszcze bardziej do policzka. Ciągle było mi go mało... Czułam się jak narkoman na odwyku. Zabrali mi prochy, a kiedy je zdobyłam nadal jest mi ich mało. Chcę więcej i więcej.
Luke był moim osobistym narkotykiem, moją własną odmianą heroiny.
Patrzył mi w oczy tymi niewyobrażalnie głębokimi błękitnymi tęczówkami, przepełnionymi emocjami, a ja przymknęłam powieki i ponownie załkałam.
-Nie... Nic nie będzie dobrze.
-”Na końcu wszystko będzie dobrze. Jeśli tak nie jest, oznacza to, że to jeszcze nie koniec” - usłyszałam szept, tuż przy moim uchu.

_____________________________________________________________________
Ogromnie zdenerwował mnie fakt, że nikt nie uświadomił mi, ile rzeczy można zawalić w tydzień. Ale chyba właśnie sama to sobie uświadomiłam :)...
Zawaliłam i to po całej linii. Moje oceny już we wrześniu prezentują się... źle, bardzo delikatnie rzecz ujmując.
Mam zakaz na komputer, dlatego notka jest dodana... hmmm nielegalnie (?) i z małym opóźnieniem. Jak tylko będę miała dostęp do internetu i komputera to poprawię cały rozdział, aby prezentował się lepiej, ale na tą chwilę nie miałam serca już dłużej kazać wam czekać :)
Wybaczcie błędy i całą resztę moich głupot :)
Next może się znów troszkę opóźnić, ponieważ zawalam szkole i mam ogrom nauki :x
OGROMNIE DZIĘKUJĘ ZA AŻ 7 KOMENTARZY POD OSTATNIM ROZDZIAŁEM!
Matko aż się mordka cieszy! Nawet nie wiecie jaka to ogromna motywacja! ♥♥♥♥
+ dziękuję za takie kochane życzenia urodzinowe :* ♥
Kocham was bardzo, bardzo!


Ile komentarzy pociśniecie tym razem? :*

4 komentarze:

  1. nareszcie dodałaś rozdział <3
    tak jak zawsze jest cudowny, wspaniały i ... i nie wiem jeszcze jakich słów opisać żeby wyrażały mój zachwyt tym rozdziałem *.*
    nie mogę się nadziwić twoim talentem kochana :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę więcej ! :* Czekam :D

    OdpowiedzUsuń