wtorek, 16 września 2014

Rozdział 23: Książę z bajki.

*
Wędrowałyśmy właśnie z Melanie galerią handlową, mijając przeróżne sklepy, z pięknymi kreacjami, ale zmierzałyśmy do jednego konkretnego – Twisted'a! Były tam przeróżne kostiumy na właśnie taką okazję, jaka miała być następnego dnia, czyli Halloween.
Znajdując się już na miejscu, Melanie zaczęła wybierać sobie odpowiedni strój. Uparła się na pielęgniarkę. Szukała czegoś odpowiedniego, ale po około siedmiu przymierzonych kostiumach, stwierdziła, że jednak nie tego potrzebuje. Ja tylko cierpliwie siedziałam na kanapie, tuż na wprost przymierzalni i komentowałam wygląd Mel w każdym z nich.
W końcu postanowiła, że chce seksowną wampirzycę. Zaczęła przebierać w kolejnych tonach materiałów, wiszących na wieszakach i nie znalazła kompletnie nic. Aż genialna ja, wpadła na genialny pomysł.
-A może by tak połączyć pielęgniarkę i wampira?- zaproponowałam znudzona.
Nie miałam żadnego pomysłu na strój dla mnie, więc przejrzałam tylko kilka alejek z ubraniami i ostatecznie odpuściłam.
-Wampirzyce!- poprawiła mnie Melanie z przymierzalni. -A w sumie to dobry pomysł – wyłoniła się zza zasłony w stroju pielęgniarki, który przed chwilą znalazła.
-No i dać tutaj... – wstałam oglądając jej strój i wskazałam miejsce po mojej lewej stronie, na biuście. -Odrobinę sztucznej krwi, plus jakieś kły, dobry makijaż i będzie świetnie!-uśmiechnęłam się zachęcająco, chcąc zachować się jak dobra przyjaciółka, a równocześnie jak najszybciej opuścić tamten sklep. Miałam wrażenie, że spędziłyśmy tam przynajmniej dwie godziny.
-W sumie...- czerwonowłosa przejrzała się w lustrze, wygładzając koniec szpitalnego fartucha, sięgającego jej zalotnie do połowy uda.
-Mówię ci, efekt będzie ekstra!- zapewniłam ją.
-No dobra. Bierzemy to – uśmiechnęła się podekscytowana, chowając się za zasłoną, a ja odetchnęłam z ulgą.

*
-Melanie, błagam cię. Nie wybiorę nic. Znajdę sobie jakąś starą kieckę, potnę ją i będę mumią, ale błagam, choćmy już stąd...- marudziłam powłócząc za sobą nogami.
-Nie!- odpowiedziała stanowczo, spoglądając na mnie surowym wzrokiem. -Masz się na coś zdecydować i pięknie wyglądać! Ja już tego dopilnuję! Mamy się bawić, pamiętasz?- załgodniała. -Chcę żebyś w końcu...
-...w końcu co?- zapytałam dociekliwie, mimo że czułam, że Melanie wypowiedziała o kilka słów więcej, niż miała zamiar.
-No wiesz... zaczęła się bawić... i... żyć pełnią życia – szepnęła nieśmiało.
-Dobra, już dobra... ale nie chcę żadnego kiczowatego kostiumu... wolę jaką sukienkę. Załóżmy... że będę księżniczką i tyle – wywróciłam oczami i pociągnęłam za sobą zawstydzoną Melanie, starając się równocześnie przekazać jej, że nie uraziła mnie w żaden sposób.
-Oki – odpowiedziała delikatnie i uśmiechnęła się.
-O. Mój. Boże!- pisnęłam oczarowana, kiedy tylko zrobiłam kilka kroków, a na horyzoncie ujrzałam najpiękniejszą sukienkę, jaką kirdykolwiek w życiu było mi dane ujrzeć. W głowie wręcz pojawiła mi się ta filmowa, irytująca melodyjka, a sukienka jakby stanęła w obłoku światła.
-Co jest?- zapytała Mel podążając za moim wzrokiem i marszcząc czoło. -Wow!
-Piękna, co nie?- powiedziałam opływając, a nogi same poniosły mnie w stronę sklepu, na którego wystawie znajdowała się tamta piękna sukienka. -Muszę ją mieć. Nie chcę nic innego – postanowiłam sobie.
-Nie pozwolę ci kupić nic innego!- zaśmiała się Mel i podreptała za mną.
Weszłyśmy do sklepu, o nazwie, której nie byłam w stanie wypowiedzieć, ani nawet przeczytać. Od razu owiał mnie przyjemny delikatny zapach jakichś perfum lub odświeżacza powietrza. Piękny i słodki. Zawładnęło mną przerażenie. Całe pomieszczenie było ogromne, naświetlone w każdym zakamarku, z białymi kafelkami na podłodze i o białych ścianach. Wszędzie coś się świeciło i błyszczało, ale jednak sklep sprawiał wrażenie zimnego i sztywnego. Co równało się z kolosalną ceną całego asortymentu. Nie miałam odwagi przyznać się Melanie, że nie mam na tyle pieniędzy, żeby kupić jakąś niebotycznie drogą kreację.
Dostałam przedwczesną wypłatę, opłaciłam co musiałam i pieniędzy nie zostało mi tak wiele. A musiałam z czegoś żyć.
-Mel... ja... - wahałam się.
-No chodź. Przymierz ją chociaż – chyba błędnie odczytała moje znaki.
-No wiem...- przyznałam i podeszłam do ekspedientki siedzącej za wysoką ladą.
-W czym mogę pomóc?- zadała firmowe pytanie, wstając.
-Chciałabym przymierzyć tamtą sukienkę z wystawy. Rozmiar 34.
-Oczywiście – kiwnęła głową i oddaliła się.
Rzuciłam Melanie rozbawione spojrzenie. Kobieta była młoda, przez trzydziestką, a może nawet ledwo po dwudziestce, a została tak wyszkolona, że zachowywała się jak czterdziestoletnia królowa. Jej ruchy były idealnie skoordynowane, wręcz z góry zaplanowane, twarz sztuczna, pokerowa, bez żadnych uczuć, blond włosy idealnie opanowane, wygładzone, spięte dużą spinką w koka z tyłu głowy, a ubranie przypominało szkolny mundurek – biała koszula, wciągnięta w ołówkową, niewyobrażalnie obcisłą, granatową spódnicę przed kolano, a do tego zwykłe lakierowane, niewysokie szpilki.
Po chwili blondynka wróciła i podała mi piękną kopię sukienki z manekina. Odnosiłam wrażenie, że zostało stworzona tylko dla mnie. Była idealna. Marzyłam o takiej od zawsze, ale nie miałam okazji do kupienia, ani założenia choćby podobnej.
-Dziękuję – posłałam kobiecie poważny uśmiech i oddaliłam się w stronę przymierzalni, równie sztywnym krokiem, co ona.
Kiedy znalazłyśmy się z Melanie odpowiednio daleko od niej, wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem.
-Idź ją już przymierz – pierwsza opanowała się czerwonowłosa.
-Idę, idę – wystawiłam jej język i zniknęłam za aksamitną, czerwoną płachtą materiału.
Zdjęłam z siebie ubrania i przeciągnęłam przez tułów sukienkę. Była bez ramiączek. Może i dodawało jej to uroku, ale nie sądziłam, że będzie jakoś leżała na moim bezbiustnym ciele. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy w odbiciu lustrzanym dostrzegłam nie siebie, lecz piękną, wyrafinowaną księżniczkę, którą miałam być następnego wieczoru i nawet nocy.
Otworzyłam usta ze zdziwienia i oniemienia.
Niepewnym, niezgrabnym krokiem wyszłam z przymierzalni, by pokazać się Melanie.
-O Matko!- wstała z puszystej pufy, na której siedziała i aż podskoczyła.
Nie odpowiedziałam, tylko zaczęłam przeglądać się w dużym lustrze obok mnie. Okręciłam się kilka razy wokół własnej osi, a sukienka przypominała wtedy otwarty pąk kwiatu. Była piękna. Niezaprzeczalnie piękna.
-Ty... wyglądasz... Wow!- skomentowała tylko czerwonowłosa i zaczęła oglądać mnie ze wszystkich stron. -Ty się nawet nie zastanawiaj, bierz ją!- nakazała i zaśmiała się.
Uśmiechnęłam się tylko delikatnie i założyłam kosmyk włosów za ucho.
-Nie wiem... nie wiem ile kosztuje – przyznałam, starając się nie doprowadzić moich policzków do stanu soczystego, dojrzałego pomidora.
-No tak... Pokaż ją.
Mel podeszła do mnie i zaczęłam wykręcać materiał na wszystkie możliwe kierunki, starając się dotrzeć do metki, która jej zdaniem znajdowała się w środku.
-Może ją zdejmę najpierw, co?- zaproponowałam.
-Niee... chyba już nie trzeba. Tutaj jest... - Melanie gniewnie cmoknęła i pokazała mi w lutrze metkę znajdującą się z tyłu pleców, na suwaku.
-Co za geniusz!- zaśmiałam się.
-Taa... Em?- czerwonowłosa widocznie się zaniepokoiła.
-Hmmm?- mruknęłam starając się dojrzeć jakimś cudem metkę.
-Ona kosztuje 60€*...- spojrzała na mnie wyczekująco.
-Umm...- zaniepokoiłam się i przełknęłam ślinę. -W takim razie niech będzie.
Zaczerpnęłam powietrza i przez chwilę go nie wypuszczałam. Wiedziałam, że to błąd tracić tyle na zwykłą sukienkę w mojej sytuacji materialnej. Potrzebne mi były także buty i torebka... no i może jakaś korona do kompletu. Ale w końcu raz się żyje, prawda? Nie miałam zamiaru opuścić tak epickiej imprezy z powodu głupich pieniędzy, a raczej mojej matki, która przez swoją ucieczkę mnie ich pozbawiła.
-Jej!- pisnęła Melanie, klaskając w dłonie
Takim oto sposobem, pozbyłam się ponad 130€ w jeden dzień. Brawo dla biedaka, który szasta kasą.

Po powrocie z centrum handlowego nie czułam ani nóg, ani stóp. Byłam głodna, wycieńczona i padałam na twarz. Ale za to miałam najpiękniejszą sukienkę na świecie!
Jednak bez zbędnych wstępów położyłam się spać.


~***~
Obudziło mnie burczenie mojego żołądka i prawdopodobnie deszcz niemiłosiernie dudniący o parapet za oknem i samą szybę. 
Otworzyłam leniwie oczy, przeciągnęłam się i ziewnęłam. Nie miałam najmniejszej ochoty wstawać. Marzyłam o tym, żeby pojawił się jakiś książę z bajki (tylko może bez białego konia, bo w domu, to nie bardzo) i podał mi pyszne śniadanie do łóżka.
Wtedy drzwi delikatnie się otworzyły i stanął w nich mój książę z drewnianą tacą w ręku. 
-Dzień dobry, kochanie – posłał mi jeden z tych najbardziej powalających na kolana uśmiechów. 
-Ooo! Jaki kochany!- podniosłam się na łokcie przyglądając się temu, co skrywała taca. 
-Dla ciebie zawsze.
Nagle przestałam być głodna, a deszcz przestał dla mnie istnieć. Czułam tylko motylki w brzuchu.
-Może jednak zajmiemy się najpierw czymś ciekawszym...- zaproponował zadziornie chłopak i odstawił moje śniadanie na stolik nocny.
-Mmm... – zamruczałam.
Blondyn nachylił się na łóżkiem, stając się coraz bliżej mojej twarzy...

I wtedy się obudziłam.
Mój brzuch nadal burczał, deszcz nadal padał, a mnie nadal nie chciało się wstawać. Podniosłam się na łokcie, a po chwili z hukiem z powrotem opadłam na łóżko. Czułam się jak po dobrej imprezie i na porządnym kacu... Zaczęłam się bać co będzie następnego ranka, po Halloween.
Przetarłam twarz dłońmi, chcąc w jakikolwiek pobudzić moją twarz do życia, ale po chwili zrobił to za mnie ktoś inny. Mianowicie dzwonek do drzwi, naciśnięty przez jakiegoś grubego, tłustego, obrzydliwego palucha, należącego zapewne do jakiegoś równie grubego, tłustego i obrzydliwego listonosza, uprzykrzającego mi życie od samego ranka.
Zwlekłam się z łóżka, a właściwie to można powiedzieć, że z niego spadłam i niczym zombie powędrowałam do drzwi. Omal nie stoczyłam się po schodach, nie walnęłam w ścianę i nie stłukłam wazonu, ale wreszcie dotarłam do celu. Namacałam zamek z zamkniętymi oczami, przekręciłam go, po czym pociągnęłam za klamkę.
-Czego?- warknęłam ziewając, z włosami na twarzy.
W oczy uderzyło mnie światło słoneczne, mimo że było delikatne, ponieważ niebo spowiły chmury burzowe. Nie mogłam nawet zobaczyć, kto postanowił mnie denerwować od rana, ponieważ nie byłam w stanie nawet uchylić powieki.
-Emily! Jest 16.30! Nie odbierasz, nie odpisujesz! Co jest?!- usłyszałam znajomy mi, dziewczęcy, piskliwy głosik.
-Mel?- zapytałam dla pewności.
-Nie, święty Mikołaj – powiedziała i mogłam przysiąc, że wywróciła oczami.
Poczułam, jak jakieś ciało przepycha się koło mnie, a następnie z wnętrza domu rozległ się delikatny stukot butów.
Postanowiłam w końcu „rozejrzeć się”, więc zamknęłam drzwi i powoli podniosłam powieki, mrugając nimi. W domu było w miarę jasno, ale w pierwszej chwili, moje oślepione oczy widziały przejmującą ciemność. Już myślałam, że oślepłam!
-Więc... co cię do mnie sprowadza?- ziewnęłam i dosłownie walnęłam się na kanapę.
-Chciałam sprawdzić, czy żyjesz, bo nie dajesz znaku życia od wczoraj – odpowiedziała i nadal stała w korytarzu.
-Ja widać... – znowu ziewnęłam. -... żyję. Mogę iść dalej spać?- zapytałam jak małe dziecko i zamknęłam oczy.
-Nie!- krzyknęła Melanie i chyba sama zaskoczona swoim podniesionym tonem odchrząknęła po chwili.
Nagle otrzeźwiałam. Otworzyłam oczy podnosząc się na łokcie i spojrzałam na czerwonowłosą marszcząc czoło znad kanapy.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Nie... ja... tylko... nieważne – odpowiedziała chaotycznie, unikając mojego wzroku.
-Ważne – wstałam z kanapy. -Co jest?
-Po prostu... Ashton nie odzywa się do mnie od wczoraj i nawet nie odpisuje na SMS'y. Do tego ty też nie odpisywałaś, nie przyszłaś do pracy... no i wszyscy mnie tak dzisiaj ignorują...
-O Matko na śmierć zapomniałam!- zakłopotałam się.
Nawet nie przyszło mi do głowy, że będę spała tak długo, jak okazało, się, że spałam, więc nie widziałam większej potrzeby nastawiania budzika na południe.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało, tylko... nie wiem... - zakłopotała się, a w jej oczach dostrzegłam lśniące się łzy.
-Oj kochanie... - podeszłam i przytuliłam ją. -Będzie dobrze. Przecież mówił ci, że ma jakieś sprawy do załatwienia w dzień i zobaczycie się dopiero wieczorem. Nic się nie dzieje, to nic nie znaczy. Będzie dobrze, zobaczysz. Nie masz się czym martwić – zaczęłyśmy się kołysać na boki.
-Tak myślisz? - wychlipiała.
-Oczywiście, że tak!- zapewniłam ją i zacieśniłam uścisk.
-Bo ja... - odsunęła się ode mnie. -Strasznie się zaangażowałam, bo... i nie wiem czy dobrze robię. Ja nie chcę się znowu rozczarować... on... Jest taki idealny... nie chcę żeby coś się schrzaniło. Bo ja jestem taka... a on taki... i on może nic do mnie nie...
Mówiła porozrywanymi wyrazami, motając się i dobierając słowa, a głos mocno jej drżał.
Rozumiałam ją. Ja za bardzo zaangażowałam się w... w sumie w nic. Za dużo sobie wyobrażałam po prostu. Moja nadzieja na coś, pojawiła się znikąd. Nie miała na niczym poparcia, dlatego wygasła. Nie miałam zbytnio powodów, to twierdzenia, że Luke coś do mnie czuje. Sama to sobie uroiłam, tylko przez moją osobistą potrzebę miłości i ciepła.
Nie wyszłam na tym zbyt dobrze.
-Będzie dobrze. Obiecuję ci to – uśmiechnęłam się pokrzepiająco.
-Dziękuję – pociągnęła nosem, ale jakimś cudem nie uroniła ani łzy.
-Proszę, słonko.
-Impreza zaczyna się o 22. – zaczęła nowy wątek. -Tylko nie wiem, czy powinnam tam iść... - zgromiłam ją wzrokiem, dając do zrozumienia, że musi iść -Jasne, jasne. Już nic nie mówię... ale jak już, to powinnyśmy się tam pojawić o 21.30, żeby jak coś to nie zbłaźnić się przed wszystkimi i wyjść od razu – powiedziała na jednym tchu, niewyobrażalnie szybko, przez co ledwo ją zrozumiałam.
-Mhm...- mruknęłam tylko wywracając oczami i powędrowałam do kuchni.
Faktycznie mocno się wkręciła... oby nie za mocno...


*
Melanie posiedziała u mnie może z godzinę, kiedy stwierdziła, że najwyższy czas zacząć powoli ogarniać najważniejsze rzeczy dotyczące wieczornego wyjścia. Dochodziła osiemnasta, a ona już chciała się szykować. Co za człowiek! No ale co zrobisz? Nic nie zrobisz...
Nie wiedziałam nawet gdzie Ashton mieszka, więc prawdopodobne było, że musimy sporo dojechać, a raczej nie było takiej opcji, chyba że Mel miała w planach tam nocować. Ja nie miałam prawka, a ona chciała ostro zabalować. Samochód nie wchodził w grę.
Więc w sumie może i miała rację z tym wcześniejszym szykowaniem się.
-Mel podaj mi błyszczyk. Leży gdzieś obok lokówki – poprosiłam czerwonowłosą, która malowała sobie rzęsy.
Ja już byłam praktycznie gotowa. Musiałam tylko zabrać jakąś torebkę z najpotrzebniejszymi rzeczami. W sumie bardzo dobrze, dochodziła już 21, a jak się później dowiedziałam, impreza miała się odbyć na drugim końcu miasta, jakieś piętnaście minut od domu Luke'a, czyli do pół godziny od mojego.
Już po chwili w mojej dłoni leżał błyszczyk koloru pudrowego różu. Najpierw zaznaczyłam kontury moich ust, uwydatniając je dzięki temu, po czym pociągnęłam je delikatnie różową pomadką i by wyglądały bardziej delikatnie, odcisnęłam usta na chusteczce. Na koniec dodałam odrobinę błyszczyku, dla bardziej naturalnego efektu.
Jednak nie zostało to zaakceptowane przez moją przyjaciółkę. Ku mojemu niezadowoleniu.
-Co ty robisz?- zapytała zatrzymując się z kredką do oczu w dłoni.
-Maluję się?- odpowiedziałam niepewnie.
-Nie, nie moja droga. Nie wiem czy wiesz, ale to jest Halloween. Czas, kiedy można pokazać swoje atuty, bez bycia uważaną za nie wiadomo kogo. Czas, kiedy twój makijaż ma... być. Więc zmywaj tą brzydką szminkę i nakładaj to – nakazała, pokazując mi krwistoczerwoną pomadkę, która stała na stoliku przed nią.
-Ej! Moja szminka jest śliczna! - oburzyłam się.
-Może i jest, ale nie na dziś, słońce. No pokaż tą kocicę!
Mel była na skraju cierpliwości. Widziałam to. Ona szalała ze wszystkim. Wyprostowała swoje czerwone pasma włosów, przez co jej twarz nabrała bardziej dojrzałego wyrazu. Ubrana była w swój zakupiony kostium pielęgniarki, składający się ze zwykłego białego kitla z czerwonymi wstawkami i uniformowej czapeczki. Wyglądała seksownie. Miała piękny, wyrazisty makijaż doprawiony odrobiną krwi tu i ówdzie, a na jej białym kitlu, na wysokości prawej piersi rozlałyśmy sztuczną krew, kupioną w jakimś sklepie. Bo przecież każdy normalny sklep posiada sztuczną krew...
Wszystko musiał być przygotowane wcześniej, by dobrze wyschło i dobrze wyglądało.
Do tego pozwoliła swoim okazałej wielkości piersiom ujrzeć trochę światła dziennego, czyli po prostu odpięła kilka guzików za dużo od fartucha.
Za to ja miałam na sobie kremową sukienkę i naszyjnik. Bez zbędnych dupereli. Włosy pozostawiłam rozpuszczone, pozwalając im swobodnie spływać mi po ramionach, jednak kilka pasm zakręciłam lokówką. Musiałam jeszcze założyć koronę dla bardziej oczywistego wyglądu. A do tego malowałam się tak, jakbym szła na spotkanie z rodzicami chłopaka, albo na jakiś bankiet. Było nudno i sztywno. A już na pewno nie seksownie.
Do całości także na pewno nie pasowała spora rana, tuż nad lewą piersią, nad sercem...
Na szczęście kula nie uszkodziła kości i moja ręka była już w stu procentach sprawna, a rana się zagoiła, jednak ślad po tamtym dniu, został mi już na zawsze...
Nawet Mel nie zapytała skąd się takiego „prezentu” dorobiłam. Bałam się, że ona coś wie...
-No dobra... - poddałam się i sięgnęłam po chusteczkę do demakijażu, chcąc jak najszybciej pozbyć się koloru niechcianej szminki.
Następnie nałożyłam tą wybraną przez Mel. Przyznaję, efekt był dużo lepszy. Bardziej odważny i wyrazisty. Pasował idealnie.
-Od razu lepiej, co? - skomentowała czerwonowłosa uśmiechając się.
Posłałam jej tylko głupią minę i odeszłam od lusterka. Musiałam jeszcze założyć jakiś głupkowaty diadem, dzięki której miałam być prawdziwą księżniczką. Powędrowałam po nią na piętro. Zabrałam także torebkę i wszystko co mogło mi się przydać na imprezie. Odruchowo odblokowałam ekran telefonu sprawdzając, czy Luke przypadkiem nie zadzwonił... to był już taki odruch. Wiedziałam, że nie mam na co liczyć, ale mimo to nadal gdzieś głęboko łudziłam się, że może za mną zatęskni i odezwie się.
Na próżno.
-Em?- usłyszałam głos z progu pokoju.
-Idę – odpowiedziałam szybko i schowałam komórkę do torebki, zabierając ją ze sobą.
-Gotowa?- zapytała schodząc po schodach.
-Wydaje mi się, że tak... w sumie nie potrzebny mi nawet ten telefon. Ale na wszelki wypadek może wezmę... chociaż nie – strasznie się motałam.
-Ej no zostaw go. Jeszcze zgubisz, albo jakaś świnia ci ukradnie. A klucze zostawimy u mnie w domu dla bezpieczeństwa – zabrała mi z dłoni torebkę i odłożyła ją na stolik w salonie.
-Nie będzie to dla ciebie problemem?- upewniałam się.
-Oczywiście, że nie. Chodź, idźmy już – uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za rękę w stronę wyjścia.
Obie założyłyśmy wysokie, czarne szpilki i wyszłyśmy z domu. Zakluczyłam drzwi i schowałam brzęczący przedmiot w dłoni.
Nie wzięłyśmy z Melanie nic na ramiona, stwierdzając, że na imprezie na nic się nam nie przyda, ale nie wpadłyśmy na to, że możemy zmarznąć po drodze. Takim oto sposobem, kiedy dotarłyśmy do jej domu, po to, by zostawić tam moje klucze, zaopatrzyłyśmy się także w grube swetry. Tak późna godzina niosła ze sobą ogromny chłód. A nie uśmiechało mi się być chorą i leżeć w łóżku.
Przemierzałyśmy ciche ulice Londynu, po których echem odbijał się dźwięk stukotu naszych obcasów. Poza tym, zewsząd otaczała nas idealna cisza. Nawet żaden samochód nas nie minął. Jakby wszyscy mieszkańcy Londynu wyparowali. Albo byli na imprezach z okazji Halloween.
-Daleko jeszcze?- zapytałam Melanie. Mimo że to ja mieszkałam dłużej w Londynie, to w końcu ona znała adres. Powinna także wiedzieć jak pod niego trafić. Ja nie bawiłam się w piesze wycieczki po mieście, więc mieszkanie w nim od dzieciństwa wcale nie oznaczało znajomości każdej ulicy.
-Jeszcze kawałek – odpowiedziała, jakby oderwana od rzeczywistości.
-Mel przestań się denerwować – nakazałam jej, widząc jak z przerażeniem obserwuje każdy dom i nie skupia na niczym wzroku.
-Ja... a co jeśli mu się znudziłam? - zatrzymała się i spojrzała na mnie przestraszona.
-Co ty pleciesz? Jasne, że nie! Przecież on wpatruje się w ciebie jak w obrazek. Plus nawet nie zaczęliście być razem, więc co miałoby go skłonić do bycia znudzonym tak fantastyczną dziewczyną? - zapytałam ją. Wiedziałam, że nie odpowie, więc kontynuowałam. -Nie martw się na zapas. I proszę cię, obiecaj mi, że nie będziesz robić głupstw. Nie pozwól mu się zmanipulować. Nie znasz go na tyle, żeby mieć pewność, czy cię nie wykorzysta.
-Obiecuję – odpowiedziała spoglądając na mnie już bardziej normalnym wzrokiem.
Czyli sama nie była pewna, czy może mu ufać...
Ruszyłyśmy w dalszą drogę. Już po chwili do naszych uszu dobiegł dźwięk rytmicznej, głośnej muzyki. Po chwili ustała, a po kilku sekundach znowu zaczęła brzmieć. Tym razem inna.
-To tutaj – odpowiedziała Melanie, a ja mogłabym przysiąc, że mało brakowało, a słyszałabym jak bardzo panicznie i szybko bije jej serce.
-To oczywiste – zaśmiałam się, chcąc rozluźnić atmosferę. -Uspokój się i chodźmy już.
Stanęłyśmy przed ogromnym, białym domem. Ogradzał go drewniany płotek i krzewy. Był bardzo... elegancki... taak – elegancki... I zdecydowanie drogi...
Od razu pomyślałam, że Ash jest bogatym dupkiem, ale odgoniłam od siebie takie myśli.
Weszłyśmy na posesję i podeszłyśmy do drzwi. Oczywiście Melanie szła za mną i jak kotek kuliła się, myśląc, że obronię ją przed... w sumie niczym. Bo bała się niczego.
Nacisnęłam dzwonek, słysząc jak kilka razy rozlega się wewnątrz domu. Po moim pierwszym wrażeniu zdawałam się ujrzeć kołatkę na drzwiach, ale na szczęście nie było aż tak źle.
Już po kilkunastu sekundach drzwi otworzył nam Ashton z wielkim bananem na twarzy.
-Hej! Świetnie! Jesteście pierwsze – przywitał się.
Miał na sobie zwykłe czarne rurki i białą koszulkę z jakimś napisem. Włosy jak zwykle ułożone w istnym nieładzie, jednak dodawało mu to uroku.
-Hej... - odpowiedziałam mu lekko poirytowana jego osobą.
Oczywiście Melanie pewnie nie chciała wyjść na jakiegoś dzikusa, ani debila, więc od razu wyłoniła się zza mojej osoby.
-Cześć, Ash – uśmiechnęła się nieśmiało.
Bez słowa minęłam blondyna i wkroczyłam do domu, dając moim gołąbeczkom trochę prywatności. Kiedy się odwróciłam ujrzałam Melanie wtuloną w Ashton'a. Byli strasznie słodcy.
Z moim ust wyrwało się ciche „Ooo”, które niestety dotarło do uszu Mel i od razu zawstydzona odkleiła się od ukochanego.
-No to co? Bawimy się! WOW!- sytuację uratował drący się Ash.
Wyglądał na najszczęśliwszą osobę na ziemi. Mimo to nie byłam w stanie mu zaufać. Nadal był na mojej liście podejrzanych. Bałam się, że może skrzywdzić Melanie, a nie mogłabym patrzeć na to, jakby zachowywała się tak, jak ja przedtem. Nie byłabym w stanie jej pomóc, a to bolałoby mnie najbardziej. Choć była w tym też moja nutka egoizmu - potrzebowałam jej, jak nikogo innego. Nie mogłam jej stracić. Chciałam także odwdzięczyć jej się za to, co dla mnie zrobiła, a jaka byłaby ze mnie przyjaciółka, gdybym nie umiała jej pomóc? Nie ma lekarstwa na złamane serce.
Równocześnie zapragnęłam by ktoś też kiedyś patrzył na mnie tak, jak Ashton na Melanie...
Jednak tamtego wieczoru pozostało mi topienie smutków w alkoholu...



*około 320 zł
__________________________________________________________________________
Przechytrzyć system MADAFAKI!!!
Zapora sieciowa siadła, więc narażam się na to, że będę miała zawirusowany komputer, ale rozdział jest? Jest!
Co ja dla was poświęcam, miśki :*
A pod ostatnim rozdziałem tylko dwa komentarze :c
Mam nadzieję, że się podoba i nadal przypominam o ZAKŁADCE "PYTANIA" :) Może coś was dręczy :) Możecie zadawać tam pytania do mnie, a nawet bohaterów :*
ROZDZIAŁ NIE SPRAWDZONY ;) Jak będę miała chwilę, to poprawię co trzeba, ale jeżeli zauważycie, że coś jest nie tak, to możecie mi to napisać o tam, tam, na dole :)
Komentujcie, to motywuje :*

4 komentarze:

  1. O.
    Panie.
    Ale.
    Cudny.
    Rozdział.
    Zakochałam się normalnie :''')
    Ashton i Mel są przesłodcy <3
    A gdzie Luke?
    Obstawiam, że będzie miał super wejście w następnym rozdziale, bo jak nie, to pożegnaj się z życiem :'')
    No i mam nadzieję, że znowu się zejdą!
    Już nie mogę się doczekać <3
    Niebieskiego, kostek i mango <3
    Do następnego.

    http://zimno-zimno.blogspot.com/ (przepraszam, że tak długo nie ma rozdziału, ale dosłownie biję głową w ceglany mur grubości dwóch metrów)

    Ścielę się,
    Węgielek Ech

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam na widok nowego rozdziału :D rozdział genialny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Teraz tylko czekam na next! :*

    OdpowiedzUsuń