piątek, 24 października 2014

Epilog


27 listopada
„Istniejemy póki ktoś o nas pamięta

Dzień, jak co dzień. Tak zwykły, a tak wspaniały. Poznajemy się nawzajem. Z każdym dniem pogłębiając to wspaniałe uczucie.
Luke przejawia wszelkie możliwe objawy zakochania się we mnie. Co ja czuję? Dokładnie to samo.




1 grudnia
„Kochać, to przede wszystkim pozwalać mu na to, żeby był jaki jest„

Mamy już grudzień... Tak długo wyczekiwany przeze mnie śnieg wreszcie zasypał cały Londyn. Dzięki temu wszystko nabrało bardziej magicznego klimatu, przygotowując nas na nadchodzący, świąteczny czas.
Pierwszy dzień prawdziwej zimy, nie mógł nie zostać uczczony przez Luke'a. Zjawił się u mnie niespodziewanie, zasypując mnie milionami pocałunków... Jest taki romantyczny. Nie wierzę, że jeszcze kilkanaście dni wcześniej omal nie zabił człowieka...
Obiecał mi, że z tym skończy. Że stworzymy normalną, kochającą się parę... Czy to źle, że mu nie wierzę?




24 grudnia
„Kiedy łamiesz zasady, łam je mocno i na dobre„

Wigilia. Najbardziej znienawidzone przeze mnie święto, w ciągu roku... No może poza rozpoczęciem roku szkolnego.
Od zawsze czułam mdłości, a moje wnętrzności wręcz wywracały się na samą myśl o tym, że będzie mi dane wysłuchiwać tych wszystkich fałszywych życzeń i składać dokładnie takie same.
Te sztuczne uśmiechy przylepione do twarzy każdej z obecnych w domu osób.
Doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że to wszystko jest tylko na pokaz. Tylko przed kim i po co?
Ale ten rok zapowiadał się być inny. I dokładnie taki się okazał.
Nie przygotowywałam się na żadne świętowanie. Po prostu miałam zamiar spędzić ten dzień, jak każdy inny. Jednak ON chciał inaczej.
Zjawił się u mnie koło 18, kiedy na niebie pojawiła się pierwsza gwiazdka, z górą filmów pod pachą i papierową  torbą z jedzeniem w ręce.
Cały wigilijny wieczór spędziłam w jego towarzystwie. Śmialiśmy się i rozmawialiśmy na tle jakich durnych filmów, których treść nie miała dla mnie większego znaczenia. Obok mnie siedział Luke Williams. Mój kochany blondasek, którego sama obecność doprowadza mnie do szaleństwa.
Jednego dnia złamałam setki swoich zasad i postanowień. I jestem z tego cholernie dumna.
On. Obiecał mi. Obiecał skończyć z dawnym sobą. 
Skończył. Naprawdę to zrobił. Dla mnie.




1 stycznia
„Normalność to pierwszy symptom  śmiertelnej choroby„

Mimo że mamy dopiero 12 w południe, ja już nie śpię. Melanie, Ashton i Lukey jeszcze odpoczywają w błogiej krainie Morfeusza... wcześniejszego dnia zalali się w cztery dupy.
Sylwestra spędziliśmy tylko w swoim małym gronie, nie chcąc by ktoś przeszkodził nam w wszelkich możliwych czułościach, jakich wobec siebie sobie nie szczędziliśmy.
Na samo wspomnienie o tym, jak Luke na mnie patrzył robi mi się gorąco... Nie potrafię określić słowami tego, jak bardzo go kocham. Od zawsze słowa „kocham cię”, miały dla mnie ogromne znaczenie, ale w tej sytuacji one to zdecydowanie za mało.
To... to coś więcej niż miłość.
To coś co czuję, ale czego nie potrafię nazwać...
Po sylwestrowym wieczorze nie mam już wątpliwości co do tego, że Luke czuje do mnie coś równie silnego. I chcę, żeby to trwało wiecznie. Nawet jeśli to miałoby okazać się snem. Boże, nie pozwól mi się z niego obudzić.




17 stycznia
„Śmierć jest łatwa, prosta. Życie jest trudniejsze„

Melanie i David razem.
Emma mnie unika.
Ashton nie daje znaku życia.
Co się do cholery dzieje?




10 lutego
„Świat nie jest instytucją zajmującą się spełnianiem marzeń„

Ostatnio dzieje się tak cholernie dużo. Wszystko mnie przytłacza.
Luke rzucił szkołę, pod pretekstem potrzeby bycia przy mnie, ale mam wrażenie, że ciągle coś przede mną ukrywa. Nie widziałam Ashton'a już od niecałego miesiąca, Melanie nadal usilnie próbuje zgrywać wielką sukę, chodząc z David'em, do tego nie przychodzi już do pracy. A Emmę widuję już tylko raz na jakiś czas, na ulicy, czy w sklepie. Nie odzywa się do mnie, nie odpowiada na telefony.
Nie wiem co się wokół mnie dzieje. Tak jakby wszyscy zmówili się przeciwko nie tylko mnie, ale także przeciwko sobie.
Nie jestem w stanie rozwiązać tej zagadki, ale zrobię wszystko, żeby dowiedzieć się, co stało się z moją Melanie.
Boję się, że Luke także mnie zostawi...




28 marca
„Niszczenie jest łatwiejsze od tworzenia„

Wiedziałam! Wiedziałam, że coś jest nie tak!
Jak ona mogła?! Zdradzić przyjaciół! Co za podła dziwka!
Przez Luke'a chyba za bardzo wyostrzył mi się język... ale jej inaczej nie da się nazwać! Jebana Emma!
Ta idiotka okazała się być równie podatna na wpływy, co Bethany. Tamtego dnia, kiedy zobaczyłam Melanie i David'a idących razem i do tego trzymających się za ręce, przeżyłam wielki szok. To był dla mnie cios prosto w serce, ale zachowałam trzeźwy umysł. Dzięki temu po dłuższym czasie dowiedziałam się prawdy. Tylko dlaczego tak późno?!
Emma będąc zazdrosna o Ashton'a, zwróciła się o pomoc do David'a. Ten chcąc skorzystać z sytuacji, podsunął jej pomysł, że może wykorzysta swoją wiedzę o Ash'u i zagrozi Melanie, że jeśli nie zacznie udawać związku z nim samym, to obróci tę wiedzę przeciwko blondynowi. Ona naiwna, zgodziła się. Na szczęście nie wydała Ashton'a i Luke'a przed David'em...
Taki oto sposobem, Melanie oddała swój pierwszy raz David'owi, bo wiedziała, że ma on taki wpływ na Emmę, że w każdej chwili oboje mogą zniszczyć jej miłość.
Co za... UGHHH!
Zaraz rozszarpię wszystko co tylko jest w pobliżu mnie...




3 kwietnia 
„Co mnie nie zabije... lepiej niech zacznie uciekać„

To już dziś.
To ten dzień.
To wreszcie nadeszło.
Dziś właśnie wprowadziliśmy się do nowego domu w Melbourne, w Australii. Kiedy tylko dowiedziałam się całej prawdy o udawanym związku Melanie i David'a oraz fałszywej, podstępnej Emmie, nie mogłam powstrzymać się przed powiedzeniem, a raczej wykrzyczeniem wszystkiego Luke'owi. Ten od razu zadzwonił po Ashton'a. Na szczęście mój chłopak potrafi bardziej zapanować na emocjami i pomimo tego, że wewnętrznie prawdopodobnie się gotował, to na zewnątrz nie dał tego po sobie za nic poznać.
Biedny Ash... był tak załamany przez tą sytuację z David'em, że oboje z Melanie płakali po nocach. Nie mógł sobie wybaczyć swojej bezsilności wobec całej sprawy.
Z Mel musiałyśmy nieźle się natrudzić, żeby ostudzić zapały naszych chłopców, ponieważ nie miałyśmy ochoty na więcej problemów związanych z... pogrzebem David'a. Tak, owszem. Ci idioci chcieli go zabić.
Lecz nie wyjechaliśmy po to, żeby uciec. Tylko po to, by dać szansę zacząć od nowa także Melanie i Ashton'owi. Nam wszystkim.
Tak, tak. Mieszkamy teraz razem, we czwórkę.
Stwierdziliśmy, że tak będzie łatwiej utrzymać tak ogromny dom, w jaki chłopcy zainwestowali.
Nie kryjemy się między sobą tym, jakim uczuciem darzymy nasze drugie połówki. Każdy z nasz, przeszedł piekło, by móc zacząć szczęśliwie żyć w miłości. Doceniamy to. Czujemy się swobodnie całując się przy sobie, czy przytulając.
Nasza przyszłość zapowiada się być równie idealna, co teraźniejszość.
Najsłodsze jest to, że czeka nas mała niespodzianka, za jakieś osiem miesięcy. Mianowicie mały bąbelek Ash'a i Mel. Stwierdzili, że są gotowi na nowego członka ich rodziny i jeszcze przed ślubem, chcą mieć dzieciaczka.
Widok szczęśliwej, ciężarnej Melanie przyprawia mnie o łzy w oczach. To naprawdę wspaniałe, jak silnym uczuciem darzy się ta dwójka. Choć to dość niekomfortowe słuchać ciągłej paplaniny Melanie, na temat tego, jak dobry w łóżku jest Ash i jak regularnie uprawiają seks...
O! A co do Naomi i mojego rzekomego rodzeństwa. Jakiś czas temu dowiedziałam się, że jej matka tak bardzo starała się nie urodzić dziecka mojego ojca, że mimo że donosiła ciążę, to urodziła martwy płód. Dość drastyczne, ale jednak prawdziwe. W sumie cieszy mnie to. Nie wiem dlaczego, ale nie potrafiłabym żyć z tą świadomością, że gdzieś na świecie mam kogoś, kto mnie nie nienawidzi, pomimo że jest moją rodziną... Właśnie przez to, zapewne zaczęłabym szukać. Co nie skończyłoby się dobrze, bo założę się, że nikt z was nie potrafiłby spojrzeć na coś, co było owocem zdrady człowieka, które cały życie uważaliście za wzór...
Co do mnie... Ja jeszcze nie jestem gotowa... nie mam jeszcze za sobą tego „normalnego” pierwszego razu. Nie jestem z tego dumna. Było tyle okazji, by udowodnić Luke'owi, że jest dla mnie tym jedynym... Tyle razy miałam ochotę zerwać z niego ubrania...
Dobra, STOP.
Najlepsze jest to, że Luke cierpliwie na mnie czeka... To najwspanialszy człowiek, jakiego w życiu spotkałam. Nie zależy mu na moim ciele, nie zależy mu na doznaniach, jakich można doświadczyć poprzez stosunek. Zależy mu na mnie. Na mojej duszy.




6 maja
„To, co dziś jest rzeczywistością, wczoraj było nierealnym marzeniem„

Chyba już dość prowadzenia pamiętnika.
Poleciła mi to kiedyś pewna psycholożka, która doskonale zdawała sobie sprawę, jak podupadła jest moja psychika. Ale to było, już minęło.
Już taka nie jestem.
Jestem całkiem innym człowiekiem.
Z gromadką przyjaciół.
Z najwspanialszym pod słońcem chłopakiem.
Moja niegdyś pusta tablica korkowa, w którą tak wiele razy wpatrywałam się ze smutkiem, teraz jest tak zapełniona, że i ściany pokryte mam zdjęciami.
Nie myślę już o tym, co przeżyłam w Londynie.
Zostawiłam za sobą wszystko i wszystkich.
Ostatnio dzwoniła do mnie moja mama. Jakimś cudem zachowała sobie mój numer telefonu.
Powiedziała mi, że ma problem. Przeprosiła mnie. Błagała o wybaczenie.
Ale ja tylko uśmiechnęłam się pod nosem i powiedziałam jej to, co ona zrobiła, kiedy ja byłam w potrzebie - „Ucieknij” i rozłączyłam się.
Nigdy więcej nie usłyszałam jej głosu. Poniekąd było mi źle, że tak brutalnie potraktowałam osobę, która mnie urodziła. W końcu taki już miałam charakter. Zawsze byłam zbyt litościwa.
Z tą różnicą, że teraz mam ludzi, którzy w każdej chwili przywrócą mnie do pionu.
Podadzą mi dłoń, kiedy moje skrzydła zapomną, jak się lata.
Przypomną mi, jak żyć.
Bo teraz ludzie to hieny. Żerują na cudzym nieszczęściu karmiąc się negatywnymi uczuciami. Cofają się wbrew ewolucji upodabniając się do bezmyślnych małp. Nie czują, nie myślą, nie żałują.
Bywa i tak, że znajdują się osoby, które uniknęły epidemii i wyszły cało z tej katastrofy.
Właśnie takich ludzi, powinno się szukać i nie pozwolić im odejść.
Bo to oni są powodem do uśmiechu.





 ___________________________________________________________________________________
Soundtrack jest dość smutny i przygnębiający, ale tak właśnie się czuję kończąc tą historię.
Chciałam tutaj wkleić piosenkę, która rozpoczynała to opowiadanie, ale Emily tak bardzo się zmieniła, że nie miałam serca wracać do tego, co było.
Nie mam pojęcia co tutaj napisać...
Ryczałam pisząc ostatnią „kartkę z pamiętnika„ Emily.
Może zaznaczę tylko, że do tej pory na blogu statystyki mają się następująco:

Obserwatorzy: 5
Komentarze: 111
Wyświetlenia: 3296

WOW! Nigdy nie sądziłam, że moje wypociny zajdą tak daleko. Naprawdę.
Niezmiernie dziękuję wam za wszystkie ciepłe słowa, jakimi mnie obdarzaliście.
Za wszystkie uśmiechy nimi spowodowane. 
Za poprawianie humoru.
Nie sądziłam, że tak szybko zakończę historię Luily (tak, tak Camille) i 
Melon'a (sama wymyśliłam *kreatywna ja*)
Ale jednak.
To już koniec.

Mam nadzieję, że moja obecna sytuacja nie będzie miała tak drastycznego wpływu na rozwijanie się następnego bloga, jak się spodziewam. Na tą chwilę zawalam szkołę, mam problemy w domu. To naprawdę nie sprzyja wenie.
No ale kogo to interesuje. Przecież to moja sprawa, prawda?
No cóż... czas się pożegnać.
Żegnajcie i do przeczytania.

P.S. Pamiętacie?
 >klik<

4 komentarze:

  1. Szkoda ,że to już koniec.
    Fajnie ,że niedługo przeczytam nową wspaniałą historię.
    I jestem ci bardzo wdzięczna ,że mogłam czytać tak wspaniałą historię !
    Dziękuję :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Najpiękniejsza
    Historia
    Na
    Świecie!
    Tak bardzo Ci dziękuję <3
    Zakochałam się.
    I popłakałam...
    No cóż...
    Nie ma "do następnego"
    No, chyba że bloga :)
    Więc:
    Do następnego.

    http://zimno-zimno.blogspot.com/

    Ścielę się,
    Annika Stark

    OdpowiedzUsuń
  3. Do zobaczenia w następnym blogu :D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Najwspanialsza <3 powodzenia w prowadzeniu następnego bloga :) Więc do następnego :*

    OdpowiedzUsuń