środa, 22 października 2014

Rozdział 28: Kocham cię.


*
Tuż po tym jak Ashton wyszedł, nadal nie potrafiłam pozbierać myśli. Byłam jak dziecko we mgle. Zagubiona, nieopanowana, zrozpaczona. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. On mnie uspokoił i doprowadził do psychicznego ładu, a kiedy tylko zniknął za drzwiami, wybuchnęłam niepohamowanym płaczem.
Uczucia, które żywiłam do Luke'a tak długo kumulowały się we mnie, że kompletnie się w nich pogubiłam, nie wiedząc nawet, czy na widok morderstwa odczuwam szczęście, a na widok małych dzieci biegających beztrosko po parku, przerażenie.
Tak, to zdecydowanie dobra definicja.
Znowu czułam się jak ta idiotyczna Emily, którą byłam jeszcze przed 'wypadkiem' - mała, zagubiona w sobie dziewczynka, która nie radzi sobie z codziennością. Zamyka się na świat i żyje w swojej małej krainie wypełnionej bólem.
Usiadłam pod ścianą w kuchni, podciągając kolana pod brodę. W jednej dłoni kurczowo ściskałam telefon, a drugą objęłam nogi. Przylgnęłam głową do zimnej powierzchni drobnych płytek na ścianie i zagryzłam zęby ze złości.
Ashton tak wiele mi rozjaśnił, tak wiele dał mi do zrozumienia, że nawet nie zdawałam sobie sprawy, że kiedykolwiek dojdę do tak absurdalnych wniosków.
Wstukałam kod PIN odblokowujący telefon i zaczęłam wpatrywać się w równy rząd cyferek przypisany do odpowiedniego właściciela. Pewnego niebieskookiego blondyna, który zrobił mi porządne pranie mózgu i to tak zamaszyście, że uczucia także mi wyprał. Wsadził je do pralki, wcisnął guzik i zmieszał strach ze szczęściem, a gniew z poczuciem spełnienia i błogostanu.
Totalny, bezsensowny chaos.
Otarłam łzy spływające mi mimowolnie po policzkach i mocniej zagryzłam zęby. Przymknęłam na chwilę powieki i po wykonaniu kilku głębokich oddechów nacisnęłam zieloną słuchawkę.
Przyłożyłam aparat do ucha i zdałam sobie sprawę z tego co robię. Dzwoniłam do Luke'a. Osoby, przez którą nabawiłam się psychozy.
Ale nie było już odwrotu, gdy po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos.
-Halo! - warknął.
Przełknęłam spanikowana ślinę, nie wiedząc co odpowiedzieć.
-Kto mówi?!- usłyszałam sfrustrowane fuknięcie w głośniku.
-Luke możesz... - otarłam łzy. -Możesz przyjechać?- głos mi się załamał.
Kompletnie nie byłam świadoma swoich czynów. Wreszcie nie robiłam tego, co podpowiadał mi rozsądek, tylko to, co podpowiadało mi serce. I nie byłam do końca pewna, czy to najlepsze wyjście z sytuacji. Jednak byłam pewna już co do kwestii tego, czy chcę by Luke zniknął z mojego życia. Mogłam w tym temacie odpowiedzieć jedno kategoryczne i absolutne „nie”.
-Emily?- jego głos złagodniał i pojawiła się w nim nutka zaskoczenia.
-Proszę...- powtórzyłam łamiącym się głosem, jakbym na wojnie błagała o ostatnią kroplę wody, umierając z pragnienia.
-Płaczesz – wyczułam w jego tonie złość.
-Nie ja tylko...- zawahałam się natychmiastowo ocierając łzy.
-To nie było pytanie. Zaraz będę.
I jedyne co później słyszałam, to dźwięk zakończonego połączenia.
Nie wiedząc co ze sobą zrobić, siedziałam bezradnie na podłodze, z głową między kolanami, nie myśląc o niczym.
Tak naprawdę nie znałam Luke'a. On nie znał mnie. Byliśmy w stanie tylko wymówić swoje imiona. Zastanawiało mnie, jak z tej bezkresnej pustki, mogło zrodzić się tak potężne uczucie, zwane miłością? Dlatego, że uratował mi życie? Bronił mnie przed złem własną piersią? Na te pytania nikt nie był w stanie udzielić mi odpowiedzi.
Nigdy nie czułam się tak w towarzystwie David'a, choć sądziłam, że nie da się kochać mocniej, że moje uczucie do niego, jest najpotężniejsze. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo się wtedy myliłam. Znaliśmy się dość długo, wcześniej nie zwracając na siebie uwagi, a nagle on się, mną zainteresował. Tak wyszło.
Z Luke'iem było inaczej. On nie rozkochał mnie w sobie. On pokazał mi, że można kochać. A ja chyba właśnie dokładnie to poczułam.
Już po niecałych dziesięciu minutach usłyszałam pisk opon i trzask drzwi wejściowych. Kompletnie mnie to nie wzruszyło... może poza tym, że moje serce prawie stanęło.
Miałam mu powiedzieć coś cholernie ważnego. I nawet nie wiedziałam jak, ani co.
-Emily? Gdzie jesteś?- zawołał i dało się dosłyszeć jego kroki rozchodzące się echem po mieszkaniu.
Milczałam.
-Em?- usłyszałam kroki w pobliżu mnie i już po kilku sekundach, kiedy podniosłam głowę, on stał przede mną.
Miał zmarszczone czoło, zmartwiony wyraz twarzy i zdezorientowane spojrzenie.
-Co się stało, księżniczko?- zapytał czule i kucnął przede mną.
Znów poczułam to przyjemne mrowienie w brzuchu, które tyle razy starałam się ignorować.
Uśmiechnęłam się przez łzy i spojrzałam prosto w jego piękne tęczówki. Sama nie wiem, jak mogłam mieć słabość do takich stereotypów. Blondyn, niebieskie oczy, bla, bla. Ale było w nim coś, co przyciągało jak magnes. Coś, co czyniło go wyjątkowym i jedynym w swoim rodzaju. Nie obchodziło mnie w tamtej chwili, ile razy prawdopodobnie użył swojego uroku osobistego, by uwieźć jakąś dziewczynę. W tamtej chwili interesowało mnie tylko, co kryje się za tymi uroczymi iskierkami w oczach.
-Nic – zaśmiałam się łagodnie. -Kompletnie nic.
-Więc dlaczego płaczesz? - złapał mnie za dłonie i podciągnął ku górze.
Znów górował nade mną kilkunastoma centymetrami.
-Bo nie mam pojęcia co czuję – wyznałam nadal się uśmiechając, a niewielka, samotna łza, potoczyła się w dół mojego policzka.
Sama nie wiem czy to była łza szczęścia, czy czegoś innego. Byłam zbyt zagubiona. Uśmiechałam się płacząc. Do tego przed najgorętszym chłopakiem w Londynie, trzymającym mnie za ręce.
-Nie wiem co czuję, co mam czuć... - przerwałam zagryzając wargę. -Co powinnam czuć. Czuję się... - zmarszczyłam czoło i spojrzałam w oczy blondyna. Wyrażały zrozumienie. To mnie oświeciło. -Czuję, jakby wszystkie emocje były we mnie naraz i... rozsadzały mnie – znów pauza.  -I te pozytywne i negatywne - szepnęłam rzucając przelotne spojrzenie na jego wargi, a następnie znów badając jego twarz.
Nigdy nie sądziłam, że ktoś taki jak on, choć na mnie spojrzy... Nigdy nie sądziłam, że mnie, zainteresuje ktoś taki, jak on. Ale jednak, pozory naprawdę mylą, a ludzie naprawdę się zmieniają.
Pierwszy raz, od początku naszej znajomości poczułam, że on wreszcie jest kimś, kto mnie zrozumie. Nie miałam pojęcia, czy to prawda, ale w końcu nadszedł czas, kiedy miałam ochotę zaryzykować, więc czemu by nie?
Na twarzy chłopaka pojawił się nikły uśmiech, stłumiony tym cholernie seksownym przygryzieniem kolczyka w wardze. Dostrzegłam jak jego wzrok także na kilka sekund zlatuje na moje usta i znów wędruje ku górze.
Patrzyliśmy się na siebie w ciszy, aż końcu on odezwał się jako pierwszy.
-To chyba wiesz już, jak ja się czuję – spojrzał na mnie z błogością w oczach i pewnego rodzaju ulgą.
Zamiast się uśmiechnąć, ja tylko wykrzywiłam twarz w lekkim grymasie, przypominając sobie monolog blondyna. To jaki był wtedy bezbronny... czuły... i prawdziwy. Wraz z tym wspomnieniem, przypomniałam sobie, jaki Luke potrafi być. W jednej chwili kochany i opiekuńczy, a w drugiej agresywny i niebezpieczny.
Zagryzłam wargę w zamyśleniu i spuściłam wzrok.
Znów ta cholerna niepewność. Byłam tak niewyobrażalnie zagubiona w swoich myślach i uczuciach, że nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że to jest w ogólne możliwe. Gdyby ktoś wcześniej powiedział mi, że jego uczucia, które żywi do kogoś są skomplikowane to wyśmiałabym go i powiedziała to, co uważałam, czyli „Albo kogoś kochasz, albo nie. Proste”. Ale dopiero Luke uświadomił mi, że kompletnie nic nie jest proste i oczywiste.
-Emily. Przestań się tak zamyślać – upomniał mnie chłopak, wyrywając mnie z moich bezsensownych rozmyślań.
-Ale ja nie mogę...
-Nie. Proszę – złapał mnie ponownie za dłonie, delikatnie napierając na mnie swoim ciałem, przez co cofnęłam się o krok, napotykając zimną ścianę.
Splótł nasze palce, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Tak splecionymi dłońmi, wytarł moje mokre od łez policzki, a następnie puścił je wolno, wzdłuż ciała.
Z zaciekawieniem obserwowałam jego poczynania, nie widząc czego się spodziewać. Drżałam pod wpływem jego dotyku i pragnęłam go coraz więcej. To było niesamowite.
-Proszę, powiedz mi co czujesz – już otwarłam usta, by coś powiedzieć, ale on pokręcił głową. -Opisz te uczucia. Wszystkie – szepnął rozwiewając moje wątpliwości.
Spoglądałam na blondyna z niepewnością i istnym znakiem zapytania wypisanym na twarzy, kiedy coś mnie tchnęło.
-Ja... Czuję się przy tobie bezpieczna, kiedy mnie bronisz... Czuję się kochana, kiedy mnie dotykasz – spojrzałam na nasze dłonie, a przez twarz chłopaka przeszedł delikatny uśmieszek. -Czuję się źle, kiedy stajesz się zdenerwowany. Czuję niepewność, kiedy się do mnie nie odzywasz i mnie ignorujesz. Czuję się zagubiona, kiedy zachowujesz się, jak pewny siebie dupek – zaśmiałam się cichutko i pociągnęłam nosem. -I czuję, że mogę być z tobą szczęśliwa, ale nigdy nie będzie mi to dane... Równocześnie mam serdecznie dość uciekania przed tym, że coś do ciebie czuję. Czymkolwiek jest to uczucie, zaczyna mnie dobitnie irytować. Nie chcę przed nim uciekać, bo wiem, że nie dam rady...
Spojrzenie Luke'a paliło mnie na wskroś. Po ciele przeszła mi gęsia skórka, żołądek zawinął się w supeł, a oddech przyspieszył, kiedy puścił moje dłonie. Bałam się, że to koniec, że powiedziałam za dużo, a on uznał mnie za wariatkę. Że straciłam go na dobre.
Ale wtedy on położył mi swoje dłonie na biodrach.
-Wiem, że ostatnimi czasy zachowywałem się, jak pewny siebie, bezuczuciowy dupek – uśmiechnęłam się, słysząc jak te słowa śmiesznie brzmią w jego ustach, jednak od razu przywołałam się do porządku, widząc, że jemu jest naprawdę ciężko cokolwiek z siebie wydusić. -Że wielokrotnie cię raniłem, choć tego nie chciałem. Ale wiem, jak to jest, kiedy tracisz coś na zawsze. Widzisz, jak ci się to bezpowrotnie wymyka z rąk i nie możesz nic zrobić. Dlatego nie pozwolę ci tak po prostu odejść. Nigdy.
-Dlaczego?- zapytałam z przejęciem i nadzieją w głosie.
-Na to pytanie odpowiem ci, kiedy indziej. Jeszcze będzie okazja – jego kąciki ust automatycznie powędrowały ku górze, zapewne na widok tego, co wytworzyła jego wyobraźnia.
-Luke ja... nie wiem, czy to wszystko co się między nami dzieje, ma jakikolwiek sens.
-A czy coś, co było pomiędzy dwojgiem ludzi, kiedykolwiek było proste, oczywiste i miało sens?- zapytał retorycznie.
Miałam nieodpartą ochotę odpowiedzieć, że powinno, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Bo tak naprawdę sama nie wierzyłam, że coś takiego kiedykolwiek byłoby możliwe i właściwie nie chciałabym już więcej tak oczywistych uczuć, mimo że w tamtej chwili ledwo powstrzymywałam się od wybuchu płaczu i złości z nadmiaru emocji.
Przymknęłam powieki, zastanawiając się co jeszcze jestem zobowiązana powiedzieć. Niestety kompletnie nic nie przyszło mi do głowy.
Zawiedziona otworzyłam oczy i ujrzałam dokładnie to, co chciałam ujrzeć. Niebotycznie piękne tęczówki, chłopaka, który wzbudzał we mnie niewyobrażalną ilość uczuć. I pozytywnych i negatywnych.
W pewnych chwilach, myślałam, że go rozszarpię, po prostu zabiję, zakopię, odkopię, bardziej rozszarpię i zakopię. A w innych rozpływałam się, kiedy tylko był w pobliżu. I tamta chwila zdecydowania zaliczała się do tej drugiej grupy.
-Ale przecież między nami nic nie może być... tak naprawdę się nie znamy... Nic o mnie nie wiesz – powiedziałam łamiącym się głosem, bo wiedziałam, że to prawda, którą wolałabym uznać za bujdę.
Wpatrywaliśmy się w swoje oczy, jakbyśmy dzięki temu dowiedzieć się czegoś o sobie, przejrzeć nasze dusze na wskroś.
-Pieprzyć to, księżniczko – wyszeptał tuż przed tym, jak wpił się w moje usta.
Mimo że całowaliśmy się dosłownie kilka godzin wcześniej, to już zdążyło mi go zabraknąć. Zaczęło do mnie docierać, że chyba faktycznie się od niego uzależniłam... A nawet nie byliśmy razem! Ten chłopak doprowadzał mnie na skraj szaleństwa. Do tego w każdy  możliwy sposób.
Z pasją oddałam pocałunek, tym razem od samego początku delikatny. Jakby Luke już wiedział, że ma więcej czasu na takie przyjemności ze mną. W sumie może i miał rację. Czy tak czy siak nie byłam w stanie mu nie ulec. Przy nim byłam jak marionetka, a to on pociągał za sznurki. Robił ze mną co tylko chciał.
Po chwili dłonie Luke'a zjechały trochę niżej, na mój tyłek. Nie sprzeciwiałam się. Z początku tylko czasem gładził go kciukami, tak, że prawie nie wyczuwałam jego dotyku. Jednak kiedy nie otrzymał pozwolenia na wsunięcie się językiem do wnętrza mojej buzi, zaczął próbować sztuczek. Ścisnął obiema dłońmi moje pośladki, przez co mimowolnie jęknęłam prosto w jego usta. Wyczułam jak triumfalnie się uśmiecha i z zadowoleniem zaczyna gładzić swoim językiem mój.
Momentalnie oderwałam się od niego i położyłam dłoń na jego umięśnionej klatce piersiowej, pochylając głowę. Coś mnie tchnęło... nie potrafiłam ot tak stać pod ścianą i obściskiwać się z chłopakiem. To było coś, czego nie potrafiłabym w sobie zmienić. To wydawało mi się bardziej niż niestosowne, niemoralne i nie potrafiłam czuć się w pełni komfortowo, mając wrażenie, że ktoś może zaraz wpaść do domu i nas nakryć. Nawet pomimo cichutkiego, denerwującego głosiku wołającego w mojej głowie, że przecież nie mam nikogo, kto mógłby chcieć znaleźć się u mnie w domu, a matka już nigdy nie wróci.
Czułam zziajany oddech Luke'a na moim uchu. Speszona złapałam go za dłoń i pociągnęłam w stronę schodów. Byłam zmęczona wszystkim, co przeżyłam tamtego dnia. Łącznie z całowaniem. Choć może i było to przyjemnym oderwaniem się od rzeczywistości. Miałam nadzieję na spokojną chwilę, może nawet noc spędzoną w towarzystwie osoby, która przyprawiała mnie o przyjemne ciepło, rozchodzące się u dołu brzucha, dzięki czemu mogłam się odprężyć.
Powolnie  wdrapywałam się na górę, schodek, po schodku, ciągle czując na sobie zdezorientowane spojrzenie blondyna. Na szczęście nie pytał o nic, bo ja usłyszawszy pytanie „Gdzie i po co mnie prowadzisz?” nie byłabym w stanie udzielić mu odpowiedzi. Z nieznajomego powodu pragnęłam by po prostu był blisko.
Weszłam do pokoju jako pierwsza, prowadząc za sobą Luke'a za rękę, jak pieska na smyczy. Zamknęłam za nami drzwi, tym samym nachylając się obok blondyna. W moim pokoju panował półmrok, dzięki zasłoniętym przeze mnie wcześniej zasłonom.
Nie wiedziałam co dalej zrobić. Zaczęłam żałować, że w ogóle przejęłam inicjatywę. Na szczęście do czasu. Kiedy zasłona delikatnie się poruszyła, przez co do pomieszczenia wpadła odrobina stłumionego światła, oczy Luke'a tak pięknie się zaświeciły. Zobaczyłam w nich pożądanie, błogość i... miłość.
Już wiedziałam, że nie jest ważne co będziemy robić. Ważne, że będziemy razem. Nie miałam pojęcia kiedy i w jaki sposób mogłam się do niego przywiązać. Praktycznie go nie znałam. Aczkolwiek coś nie pozwalało mi wyprzeć go z mojej głowy.
Z podziwem wpatrywałam się w twarz blondyna, nie mając ochoty na nic innego. Gładziłam kciukiem jego lewy policzek i delikatnie naparłam swoim ciałem na jego, tym samym przyciskając go do drzwi. Ten rozchylił swoje nogi, złapał mnie w talii i w jednej sekundzie znalazłam się na jego torsie.
Poczułam jak jego dłonie wędrują z pleców, na moją szyję. Nie pozostałam mu dłużna i oparłam swoje ręce o jego klatkę piersiową, napawając się możliwością dotykania czegoś tak niesamowitego.
Ponownie zaczął mnie całować, z jeszcze większą pasją i namiętnością. Tym razem nie wyrażałam jakiegokolwiek sprzeciwu i od samego początku pozwoliłam chłopakowi na dodawanie pocałunkowi 'tego czegoś', poprzez język.
Jego dłonie badały każdy odcinek mojego ciała. W pewnej chwili poczułam jego dotyk pod koszulką. W sekundzie zapaliła mi się czerwona lampeczka, a przez ciało przeszedł mi nieprzyjemny dreszcz.
-Luke...- szepnęłam odrywając się od niego i kładąc palec na jego ustach.
-Shhh... – szepnął niskim, głębokim głosem wprost do mojego ucha, na końcu całując jego płatek.
Wzdrygnęłam się. Powoli uspokajałam swój oddech, starając się przekonać samą siebie, o fakcie, że Luke chce dla mnie jak najlepiej i mnie nie skrzywdzi. Jednak nie mogłam pozbyć się z mojej myśli o tym, że Luke na pewno już więcej niż wielokrotnie uprawiał seks z wieloma dziewczynami, i że może jest jednym z tych chłopaków, którzy zgrywając słodkich, aby tylko zdobyć, wykorzystać i porzucić niczego nie świadomą dziewicę.
Poczułam jak moje stopy odrywają się od podłoża, a już po chwili znajdowałam się w ramionach blondyna. Patrzyłam się na niego zaskoczona, nie wiedząc co ma zamiar zrobić. Byłam tak zauroczona samym faktem, że jesteśmy sami, w tym samym, ciemnym pomieszczeniu, że nie zawracałam sobie głowy tym, co może się stać. Liczyło się dla mnie to, co się działo w tamtej chwili.
Chłopak delikatnie ułożył mnie na łóżku, następnie odrobinę rozsunął zasłonę tuż nad nim, pozwalając ostatnim dziennym promieniom słońca przemknąć się do pomieszczenia. Po chwili ostrożnie położył się obok mnie.
Zadrżałam czując jego ciepły, miętowy oddech owiewający moją szyję. Blondyn położył dłoń na mojej talii, obracając mnie do siebie twarzą. Doskonale widziałam, jak jego oczy płoną.
-Luke...- wyszeptałam jego imię, bez większego celu. Po prostu musiałam sobie przypomnieć jego piękne brzmienie.
-Emily...- odpowiedział mi tym samym, gładząc mnie po brzuchu.
Na całym moim ciele pojawiła się gęsia skórka, a wewnątrz mnie – miliony wątpliwości.
Gwałt wyrył na mojej psychice ogromny uraz co do jakichkolwiek zbliżeń damsko – męskich. Nie wyobrażałam sobie nawet momentu, kiedy będę gotowa uprawiać seks z jakimkolwiek chłopakiem. Nie sądziłam, że kiedykolwiek zdobędę się na coś tak wielkiego.
(soundtrack)
Biłam się z tym co podpowiadało mi serce, a z tym, co podpowiadał mi rozsądek, a w międzyczasie zaczęło mną miotać jeszcze coś, czego nie potrafiłam nazwać. Jakby moje ciało samo decydowało za siebie. Zaczynało mną władać pożądanie tak silne, jak nigdy dotąd.
Przymknęłam powieki i z wszystkich sił starałam się zacząć racjonalnie myśleć.
Doszłam do wniosku, że do poczucia bezkresnego spełnienia nie potrzebuję tych śmiesznych wyzwań, czyli w tym przypadku seksu. Nie muszę się do niczego przekonywać i nic nikomu udowadniać. Nie byłam po prostu na coś tak dla mnie ważnego i równocześnie drażliwego gotowa.
Delikatnie podniosłam się do pozycji siedzącej i wzięłam ostatnie kilka oddechów. Spojrzałam na badawczo przyglądającego mi się blondyna. Uśmiechnęłam się do siebie nie mogąc uwierzyć w to, co miałam ochotę i zamiar zrobić.
Bez wahania usiadłam okrakiem na udach chłopaka i zaczęłam kreślić palcem kółka na jego klatce piersiowej, wpatrując się w jego oblicze, z obu stron oświetlone promieniami słońca, jakby był bogiem greckim... Choć był bogiem. Moim bogiem.
Widziałam, jak uśmiech na jego twarzy staje się z każdą chwilę coraz szerszy. Podobnie jak ja parę chwil wcześniej, podniósł się i zaczął powoli zdejmować koszulkę, jakby chciał mi dzięki temu dać lepszy dostęp do jego idealnego brzucha.
Rumieńce na mojej twarzy przybrały odcień niebezpiecznie szkarłatnej czerwieni. Bałam się, że Luke mógł sprzecznie odebrać moje sygnały. Mimo to nie mogłam oprzeć się przebiegnięciu palcami po jego wyrzeźbionym torsie. Z zachwytu otwarłam usta. Nigdy nawet nie marzyłam o chwili, w której będę dotykać takiego przystojniaka.
Oblizałam suche wargi i delikatnie je przygryzłam.
Nim się obejrzałam to Luke górował nade mną. Przyciągnęłam do siebie jego głowę, za szyję i wpiłam się na sekundę w jego usta. Po oderwaniu się od niego, nie do końca wiedziałam, co i dlaczego zrobiłam. Nie panowałam nad sobą.
-Jesteś taka piękna – wyszeptał chłopak, przyglądając mi się z ukosa.
Uśmiechnęłam się pewnie w podziękowaniu.
Już wiedziałam. Wreszcie wiedziałam.
Nawet jeśli Luke chciałby mnie wykorzystać i tylko grał te wszystkie emocje, uczucia i poczucie skruchy, to co z tego? Przeżyłam z nim wspaniałe chwile. Może i nie było ich wiele i nie trwały zbyt długo, ale na skalę tego, co los mi zgotował i na jak wiele prób mnie wystawił, to to i tak było coś niebywałego. Liczy się to, co zapisało się na kartach pamięci naszego serca. Nie to, co chcielibyśmy skreślić i wymazać.
-Jestem tak cholernie szczęśliwa...- szepnęłam przyciągając go do siebie, obracając na bok.
Nareszcie mogłam wypowiedzieć te słowa bez wahania.
-Nawet nie wiesz jaka duma mnie rozpiera...- powiedział wtulony we mnie.
-Dlaczego?- odsunęłam się zaskoczona wypowiedzianymi przez niego słowami.
-Bo wreszcie znalazłem kogoś, kto doprowadza mnie do stanu, kiedy nie mam pojęcia co się ze mną dzieje, samą swoją obecnością. Kogoś, kogo mam ochotę oglądać każdego ranka... kogoś kogo chcę prawdziwie pokochać...- odpowiedział całkowicie poważnie, wpatrując się nie jak zawsze, kiedy było mu ciężko, w jakiś punkt za mną, tylko wprost we mnie.
Moje serce gwałtownie zaczęło tak mocno bić, że miałam wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi. Fala gorąca zalała moje ciało. Policzki się zaczerwieniły...
Nikt z was nie zdaje sobie sprawy, co takie słowa, co takie wyznanie, znaczy dla kogoś, kogo nikt nigdy nie kochał. Kto zawsze był wyrzutkiem. To coś jak... oaza na środku pustyni. Nie, nie fatamorgana. Prawdziwa oaza, niczym kraina mlekiem i miodem płynąca. Długotrwałe ukojenie, chęć życia, nadzieja na lepsze jutro.
Byłam pewna. Pewna, że chcę wreszcie uwolnić się od poczucia ciągłej zdrady, fałszu i kłamstwa. Chciałam poczuć się wolna. Prawdziwa. Zacząć żyć samymi pozytywnymi uczuciami. Móc zaufać i rozmawiać. Ale nie tak jak z przyjacielem. Nie tak, jak z Melanie. Melanie już miałam, ale ona mi nie wystarczała. Dość egoistyczne, prawda? Możliwe. Ale przychodzi w życiu taka chwila, że każdemu z nas potrzebny jest ktoś więcej, niż przyjaciel. Ktoś, kto będzie dla nas czymś więcej niż dobrym słuchaczem i rozmówcą.  Ktoś, kto powie nam dobranoc każdego wieczoru, ktoś, kto da buziaka przed snem, ktoś, kto utuli nas na pocieszenie. Ktoś, komu będziemy bezgranicznie ufać.
Ktoś, komu będziemy mogli bez wahania powierzyć te dwa, piękne, magiczne słowa w sekrecie.
Kocham cię, Luke'u Williams'ie. Bezgranicznie.

 ___________________________________________________________________________________
A i oto ostatni rozdział! :)
Dziękuję wam za wszystko, co dla mnie zrobiliście. 
Za wszystkie pozytywne, jak i negatywne komentarze.
Za swoją obecność i czas poświęcony opowiadaniu. 

Bardziej oficjalne pożegnanie, zamieszczę w epilogu, który powinien pojawić się odrobinę wcześniej niż zwykle następny rozdział :)
A za nie włączenie soundtracku, dam wam kopa w tyłek. Może i nie jest to piosenka, która jest nie wiadomo jak idealna i idealnie pasuje do sytuacji, ale jest w pewien sposób sentymentalna, zwłaszcza, jeśli ktoś widział "If I Stay", który swoją drogą serdecznie wam polecam :)
Kocham Was!
Do następnego xx 

4 komentarze:

  1. Cudo ♡
    Rozdział boski
    jak zwykle, zresztą.
    Nie napiszę niczego ambitnego ni konstruktywnego, bo jestem na telefonie :o

    http://zimno zimno.blogspot.com/ osiemnasty

    Ścielę się,
    Annika Stark

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie razem ! :D :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeju to juz koniec :( CUDO ♥️

    OdpowiedzUsuń